STUDIA HUMANISTYCZNO-SPOŁECZNE HUMANITIES AND SOCIAL STUDIES Edited by Wojciech Saletra T. 17 Editor of volume Radosław Kubicki Wydawnictwo Uniwersytetu Jana Kochanowskiego Kielce 2017 Dominik Flisiak Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach, Polska DZIENNICZEK NINY FAJANS. NIEZNANE ŹRÓDŁO DO BADAŃ NAD MISJĄ BARBIKAŃSKĄ I LOSEM NEOFITÓW W TRAKCIE II WOJNY ŚWIATOWEJ Prezentowany tekst pochodzi z dzienniczka Niny Fajans, która była związana z Misją Barbikańską wśród wyznawców judaizmu działającą w Białymstoku. Wedle spisu z 1931 r. w mieście tym żyło 91 tys. osób, w tym ok. 39 tys. Żydów1. W pracy przedstawione zostały podstawowe fakty związane z działalnością barbikanów, rodziną Niny Fajans oraz losów Żydów-neofitów w trakcie Holocaustu. Zamieszczony został także tekst wspomnień, które powstawały od 6 maja do 2 sierpnia 1945 r. Refleksje zapisywane były ołówkiem w kilkunastostronnicowym zeszycie. Oryginał dokumentu znajduje się w Bibliotece Synodu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP w Warszawie. Wspomnienia dotyczą wojennych i tużpowojennych przeżyć autorki, która miała nadzieję, że jej rodzina ocalała z Holocaustu. Na kartach dzienniczka można prześledzić zmieniające się stany emocjonalne związane ze snami2, w których Nina Fajans widzi nieżyjących najbliższych. Autorka przedstawiła niewiele informacji dotyczących wydarzeń w kraju oraz na arenie międzynarodowej. Wyjątkiem jest prezentacja faktu powołania Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Fajans skupiła się głównie na opisie ludzi, z którymi kontaktowała się na co dzień. Wśród jej znajomych były osoby, które w wyniku działań hitlerowców straciły swoich najbliższych. Fajans wyrażała solidarność z ich cierpieniem. Z drugiej strony dostrzegała, że wśród tych, z którymi miała kontakt, byli także tacy, którzy mieli być pyszni i dwulicowi. Ważnym elementem pobytu Fajans w Białymstoku były wizyty brata. Autorka ucieszyła się, że ktoś z jej rodziny przeżył wojenną zawieruchę. Dostrzegła także, że brat zmienił do niej stosunek, ponieważ pokazała mu, że będąc pozostawiona sama sobie, może zmierzyć się z przeciwnościami losu. Ciekawym aspektem obserwacji Fajans była krytyka przejawów szowinizmu znajomych, wśród których byli Polacy i Białorusi. Na kartach jej wspomnień widoczna była niechęć do Niemców, którzy byli pisani przez małą literę „n”. 1 T. Wiśniewski, Bóżnice Białostocczyzny. Żydzi w Europie Wschodniej do roku 1939, Białystok 1992, s. 135. 2 O tym zagadnieniu patrz szerzej: B. Engelking, Sny jako źródło do badań nad Zagładą, „Zagłada Żydów Studia i Materiały” 2013, nr 9, s. 19-47. DOMINIK FLISIAK Ważnym elementem dzienniczka było ukazanie codziennych zmagań związanych z znalezieniem pracy oraz niezbędnych funduszy. Ukazana była tuż powojenna bieda, która zmusiła autorkę do sprzedania m.in. kilku zeszytów nut. Dodatkowo, aby poprawić swój los, zajęła się uprawą małego ogródka. Autorka, chcąc znaleźć jakiekolwiek informacje o swoich najbliższych, pytała o nich ludzi, którzy w trakcie wojny mogli mieć kontakt z jej rodziną. Po tym, jak dowiedziała się, że jej bliscy nie żyją, wpadła w rozpacz i ograniczyła kontakty z znajomymi. Dodatkowo planowała opuścić Białystok. Nie chciała żyć w mieście, w którym spotkało ją tyle nieszczęść. Planowała wyjechać do Rosji, skąd pochodziła, lub do Wielkiej Brytanii. Dzienniczek kończy się zaprezentowaniem informacji o rocznicy wyzwolenia Białegostoku z rąk Niemców przez wojska radzieckie i o kolejnym śnie. Można przypuszczać, że zaprezentowane wspomnienia są tylko częścią pamiętników Fajans, które przekazała V Liceum Ogólnokształcącemu w Starosielcach, gdzie, jak wynika z badań Tomasza Wiśniewskiego, zaginęły3. Misja Barbikańska (Barbican Mission to the Jews4) powstała pod koniec XIX w. w Londynie5. Organizacja działała wśród Żydów i szerzyła chrześcijaństwo6. W okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej miała już swoje filie w Rumunii, Rosji carskiej oraz Austro-Węgrzech7. W Polsce rozpoczęła działalność na przełomie 1923/1924 r8. Kierownikiem był pastor Piotr Gorodiszcz, który urodził się w dniu 12 lipca 1884 r. w Rogaczewie9. Był synem Maurycego oraz Eugenii. Jego małżonką była Helena pochodząca z rodziny Cohnów, z którą miał syna oraz córkę. Misjonarz owdowiał pod koniec pierwszej połowy 1939 r.10. Piotr Gorodiszcz wychowywał się w żydowskiej rodzinie, ale zmienił wiarę na chrześcijaństwo i przyjął chrzest w Odessie z rąk baptystów11. W trakcie I wojny światowej organizował pomoc dla Polaków uciekających przed zawieruchą wojenną12. W czasie tej wojny prowadził działalność misjonarską wśród Żydów i Ukraińców m.in. w Kijowie oraz Mińsku13. Po 1921 r. 3 T. Wiśniewski, Nawracanie Żydów na ziemiach polskich. Misja Barbikańska w Białymstoku, Łódź 2013, s. 202. 4 T.J. Zieliński, Protestantyzm ewangelikalny. Studium specyfiki religijnej, Katowice 2014, s. 279 5 T. Zieliński, Schyłek istnienia Misji Barbikańskiej w Białymstoku na tle dziejów brytyjskich misji wśród Żydów na ziemiach polskich, „Myśl Protestancka” 2004, nr 1/2 (29-30), s. 95. 6 T. Wiśniewski, Misja Barbikańska w Białymstoku. Inwentarz materiałów. Cześć I, „Zeszyty Naukowe Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku” 1989, t. 12, z. 66, s. 253. 7T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 100-101. 8 T. Wiśniewski, Misja Barbikańska w Białymstoku, s. 253.9 S. Łoza, Czy wiesz, kto to jest?, Warszawa 1938, s. 218. 10 „Dwa Światy” 1939, nr 3 (z lipca), s. 3. 11T. Wiśniewski, Misja Barbikańska w Białymstoku, s. 265.12 S. Łoza, Czy wiesz, kto to jest?, s. 218. 13 T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 102. DZIENNICZEK NINY FAJANS pracował w Równem wśród Żydów, Polaków i Rosjan14. Dzięki sukcesom ewangelizacyjnym zaskarbił sobie życzliwość przedstawicieli Kościoła anglikańskiego, luterańskiego oraz kalwińskiego. W miasteczku nawiązał kontakt z Józefem Fajansem i Morycem Syrotą15. Warto podkreślić, że wówczas Gorodiszcz utrzymywał kontakt z neofitami działającymi w Kijowie oraz Żytomierzu16. Na przełomie 1923/1924 r. wyjechał do Białegostoku i zaczął działać na rzecz Misji Barbikańskiej. Józef Fajans urodził się 13 stycznia 1890 r. w Mińsku, zginął w 1943 r. Jego rodzicami byli Judel i Nechama Fajans. Józef stał chrześcijaninem i rozpoczął działalność misyjną wśród wyznawców judaizmu. Po 1924 r. zamieszkał w Białymstoku17. Był poliglotą i dobrym mówcą oraz należał do najbliższych współpracowników Gorodiszcza. W białostockiej kaplicy misyjnej anglikanów odprawiał nabożeństwa w języku polskim i jidysz18. Obok Gorodiszcza był osobą odpowiedzialną za rozwój misji. W 1930 r. bezskutecznie próbował sprowadzić swoją matkę z Rosji sowieckiej do Polski. Żoną Józefa była Nina z domu Kopylowych. Urodziła się w 28 maja 1887 r. w Minjar w guberni ufijskiej. Jej rodzice to Wanda Paulina i Borys wyznawcy prawosławia19. Po pewnym czasie Nina przeszła na anglikanizm. Można przypuszczać, że wyszła za mąż w okresie poprzedzającym wybuch pierwszej wojny światowej lub na jej początku. Tak jak jej mąż, znała kilka języków. Mieli dwójkę dzieci: Borysa, który urodził się najprawdopodobniej w 1915 r. w Petersburgu, i Marię, która przyszła na świat 24 sierpnia 1922 r. w Równem. Syn w 1923 r. uzyskał maturę w Państwowym Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczym im. Marszałka Piłsudskiego w Białymstoku20. Następnie studiował na wydziale budowy okrętów Politechniki Warszawskiej. Maria Fajans uczęszczała do Gimnazjum im. Anny Jabłonowskiej. Misja Barbikańska w Białymstoku miała swój własny zbór i pod koniec lat 30. liczyła ok. 200 osób. Od 1933 r. współpracowała z Jednotą Wileńską21, która skupiała wiernych Kościoła ewangelicko-reformowalnego (kalwinistów). Barbikanie w celu dotarcia do jak największej liczby Żydów w 1930 r. uruchomili własną drukarnię. Drukowano blankiety, broszury oraz książki. Były to publikacje w języku jidysz, angielskim oraz polskim. Od kwietnia 1937 r. wydawali swój własny tytuł prasowy Dwa Światy. Osobami odpowiedzialnymi za redagowanie i wydawanie byli Piotr Gorodiszcz oraz Józef Fajans22. Artykuły pisali m.in.: Gorodiszcz, Fajans, misjonarze Jakub Ziering i Emanuel Luft. W swoich artykułach Fajans przedstawiał m.in. trud 14 P. Gorodiszcz, Christ and the Jews. A review of the work for propagation of the Gospel amongst the Jews under thee superintendence of rev. P. Gorodishz from the 1 October 1921 till the 1 May 1923, Łódź 1923, s. 7. 15 Ibidem, s. 11. 16 Ibidem, s. 6. 17 T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 223. 18 Ibidem, s. 222. 19 Ibidem. 20 Ibidem. 21 E. Alabrudzińska, Protestantyzm w Polsce w latach 1918–1939, Toruń 2004, s. 88. 22 „Dwa Światy” 1937, nr 1 (z kwietnia), s. 8. DOMINIK FLISIAK pracy misjonarskiej wśród przedstawicieli wspólnoty żydowskiej23. Podkreślał zasługi Józefa Piłsudskiego w odzyskaniu przez Polskę niepodległości24. Był przeciwnikiem wojen, zwłaszcza tych prowadzonych w Azji. Uważał, że przelew krwi oddali perspektywę przyjęcia chrześcijaństwa przez narody tam mieszkające25. W marcu 1935 r. w ramach Misji Barbikańskiej powołane zostało Chrześcijańskie Towarzystwo Opieki nad nawróconymi Izraelitami „Samarytanin”26. Nazwa nawiązuje do przypowieści z Ewangelii św. Łukasza, w której przedstawiona została historia osoby, która została napadnięta i dotkliwie pobita przez bandytów27. Poszkodowanym troskliwie zajął się Samarytanin28. Celem tej organizacji było m.in.: podniesienie stanu materialnego, moralnego kulturalnego neofitów, wychowanie ich na dobrych obywateli Polski oraz dbanie o wykształcenie dzieci przechrztów29. Formą pomocy chrześcijanom żydowskiego pochodzenia miało być: prowadzenie pogadanek naukowo-religijnych, organizowanie kolonii, półkolonii, szkół oraz internatów otwartych dla wszystkich bez względu na wiek. Ważnym elementem miało być tworzenie: kolonii rolnych, przytułków, bibliotek, w których zakazane były książki o profilu antyreligijnym oraz udzielenie darmowej pomocy lekarskiej30. Do tej organizacji mogli należeć tylko chrześcijanie. Mąż Niny Fajans został wiceprezesem tego towarzystwa. Praca barbikanów budziła spore kontrowersje. Katolicka „Jutrzenka Białostocka” negatywnie wypowiadała się o religijnej działalności przedstawicieli Reformacji31. Z kolei Starozakonni widzieli w misjonarzach tych, którzy działają na szkodęŻydów, zwłaszcza w kontekście odbudowy państwa żydowskiego w Palestynie32. W 1939 r. zaczęła się II wojna światowa, która pochłonęła miliony ofiar. Dnia 1 września Polska stała się ofiarą niemieckiej, a 17 września radzieckiej agresji. W wyniku działań wojennych Białystok wraz z okolicą znalazł się w granicach Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich33. Komuniści utrudniali prowadzenie działalności religijnej. Po niemieckiej inwazji na Rosję Sowiecką, która zaczęła się 22 czerwca 1941 r. Białystok znalazł się pod okupacją niemiecką. Niemcy założy 23 „Dwa Światy” 1938, nr 1 (5) (z kwietnia), s. 5- 7. 24 „Dwa Światy” 1937, nr 1 (z kwietnia), s. 6. 25 „Dwa Światy” 1937, nr 4 (z grudnia), s. 10. 26 E. Alabrudzińska, Misje Chrześcijańskie wśród Żydów w Polsce 1918-1939, „Studia Judaica” 5: 2002 nr 2 (10)-6: 2003 nr 1 (11), s. 120. 27 Pismo Święte Nowego Testamentu, tłum. z języka greckiego Seweryn Kowalski, Warszawa 1974, s. 133. 28 Ibidem, s. 133. 29 Statut Chrześcijańskiego Towarzystwa Opieki nad Nawróconymi Izraelitami „Samarytanin”, Białystok 1935, s. 3. 30 Ibidem, s. 4. 31 „Jutrzenka Białostocka” 1939, nr 5 (z maja), s. 12. 32W poszukiwaniu religii doskonałej? Konwersja a Żydzi, red. A. Jagodzińska, Wrocław 2012, s. 203. 33 C. Brzoza, A.L. Sowa, Historia Polski 1918–1945, Kraków 2006, s. 509. DZIENNICZEK NINY FAJANS li getto, do którego trafili Żydzi i neofici związani z Misją Barbikańską. W myśl niemieckich rozporządzeńŻydami byli również ci, którzy porzucili judaizm. Na czele Judenratu, czyli rady żydowskiej kierującej gettem, stanął Efraim Barasz34. Z członków Misji Barbikańskiej najprawdopodobniej uratowała się tylko jedna osoba – Nina Fajans. Inni zmarli w getcie albo komorach gazowych. O hitlerowskich prześladowaniach białostockich neofitów wspominałżydowski historyk Bernard Mark35. Getto w Białymstoku zostało zlikwidowane przez Niemców w 1943 r.36. Są dwie tezy dotyczące śmierci Józefa Fajansa. Wedle pierwszej z nich, do 1942 r. mieszkał przy ulicy Stołecznej. Następnie trafił do getta, a wkrótce do niemieckiego obozu śmierci37. W myśl drugiej teorii do 1943 r. ukrywał się wraz ze swojążoną przy ulicy Młynowej, następnie kryjówka została odkryta i Józef trafił do obozu zagłady. Jego dzieci najprawdopodobniej zostały zamordowane przez Niemców w 1944 r. w podbiałostockim lesie koło Grabówki. Nina Fajans po 1945 r. związała się z wrocławskim zborem metodystów. W ramach działalności w nowej społeczności współpracowała z gazetą „Pielgrzym Polski”. Zamieszczała tam artykuły dotyczące prawd wiary oraz problemów, przed którymi stawali chrześcijanie żyjący w współczesnym świecie38. Dodatkowo przedstawiała informacje dotyczące społeczności wrocławskich metodystów39. W dniach od 20 lipca do 4 sierpnia 1963 r. uczestniczyła w kursie kształcenia biblijnego, który odbył się podwarszawskim Klarysewie40. W trakcie tego spotkania wygłosiła referat pt. O przyjaźni w społeczności dzieci Bożych. Zmarła w 1970 r. w domu starców w Węgrowie41. Warto podkreślić, że po II wojnie światowej zbór barbikanów został przejęty przez nowe polskie władze i zamieniony na kino „Syrena”42, które od kilku lat jest zamknięte. 34 M.R. Marrus, Holocaust – historiografia, tłum. z angielskiego A. Tomaszewska, Warsza wa 1993, s. 175. 35 B. Mark, Ruch oporu w getcie białostockim. Samoobrona, zagłada, powstanie, Warszawa 1952, s. 46. 36 C. Brzoza, A.L. Sowa, Historia Polski 1918–1945, s. 607. 37 T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 201.38 „Pielgrzym Polski” 1962, nr 6 (z czerwca), s. 62 39 „Pielgrzym Polski” 1963, nr 6 (z czerwca), s. 52 40 „Pielgrzym Polski” 1963, nr 10 (z października), s. 104. 41 T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 202. 42 A. Lechowski, Białystok. Przewodnik historyczny, Białystok 2009, s. 530. DOMINIK FLISIAK Tekst źródłowy: Dzienniczek Niny Fajans43 6 maja 1945 Wczoraj wieczorem przed snem pomodliłam się i prosiłam Boga, żeby dał mnie we śnie widzieć dzieci, jeżeli one sążywe. Przyśniła mi się Marysia. Powróciła. Jesteśmy z nią w dzielnicy ghetto, stoimy, w jakiej ruderze. Bardzo niejasno i niewyraźnie. Pytam gdzie Borys i ojciec i dlaczego my tutaj jesteśmy, przecież ja mam swój(?) na Stołecznej. Odpowiada, że tutaj przyprowadziła ją jakaś dziewczyna, z którą razem powracały i one chcą urządzić pracownię kapeluszy, a Borys i ojciec pewnie od razu powrócili na stare mieszkanie. Ja mówię, że teraz przede wszyskiem trzeba złożyć dodatkowe egzaminy, bo 10letnie nie wystarczą, ona się zgadza ze mną, ale jakoś smutnie. Prosi mnie żebym dała jej bandaż. Na co czy noga znów dokucza? Nie noga była cały czas zdrowa, ale w drodze gdzieś się wykąpała i znów noga zabolała. Twarz miała zmizerniałą, włosy proste, padały na ramiona. Pytam: „gdzież ty ostatecznie była, dlaczego mnie nie mówisz?”. Milczy. Obudziłam się. Zasnęłam znowu i przyśnił mi, dalszy ciąg snu. Marysia mówi, że ona była cały czas pod Łomżą w lesie, a nie zawiadomiła mnie bo jej nie wolno było. Co ona robiła? Pracowała przy aparacie podsłuchowym. Obudziłam się i tak prosiłam Boga, żeby Borys też mi się przyśnił, ale więcej już nie zasnęłam. Co znaczy ten sen? Dziś jest święto Zmartwychwstania prawosławne. Może wstąpię do p. Jagintowicz, a do Krasu (?) jeżeli oni mnie nie zaproszą, nie pójdę. Tam już wszystko skończono. Będę po trochu tylko wycofywać swoje rzeczy. 8. maja. Zacznę od głównego: Dziś, o godz. 11 rano niemcy44 skapitulowali całkowicie na rzecz wszystkich trzech państw, 10-go podobno maja być ogłoszone warunki pokoju. Konferencja jeszcze trwa. O Boże, żeby tylko nie było drugiej wojny. Spotkałam tylko co pana Plersandra(?), jest bardzo dobrej myśli mówi, że wszystko będzie jak najlepiej. byłam dziś na imieninach u p. Pozderskiej. Właściwie nie bardzo chciałam iść, ale ona tyle mnie dobra zrobiła, że wprost nie wypadało nie pójść powinszować. Odniosłam jej tulipany. Dlatego nie bardzo chciałam iść, bo wiedziałam, że spotkam u niej resztki tak zwanej „elity” K- niego towarzystwa, dla którego jestem teraz obca. I rzeczywiście spotkałam dużo osób, których dawno już nie widziałam. Była i p. Ikrob z mężem. Ja nic nie mam przeciwko niej. Chciałam nawet porozmawiać podczas kolacji, ale ona jakoś odsunęła się ode mnie i moje chęci spełzły na niczem. 43 W tekście została zachowana oryginalna pisownia oraz interpunkcja. W przypadku nieznanych osób czy słów został dodany znak (?). 44 Pisanie nazw państw z małej litery może świadczyć o niegasnącej niechęci wobec tych, którzy byli winni tych cierpień, które autorka musiała znieść. DZIENNICZEK NINY FAJANS Reszta pań to są bardzo między sobą zżyte, mają swoje sprawy do omówienia, o których ja nic nie wiem. Szczególnie mnie się podobała jedna pani, o której p. Pasel często mówiła zapomniałam jej nazwiska. Ona też ma syna jedynaka, którego już nie widziała blisko 6 lat i o którym nic nie wie. Wogóle ze wszystkich kobiet co tam były, to : ja nie dwoje dzieci i męża przy sobie45, ta pani – syna, jeszcze pani – dwóch synów, pani Muszyńs- córki, p. Ikrob- syna, p. Pasel- córki i męża. Tylko kilka rodzin są wszyscy razem (trzy). Najadłam się słodyczy tak, że w domu nic nie jadłam. Dzisiejszej nocy śniły mi się dzieci, ale jakoś niewyraźnie, że powróciły. Jestem zupełnie zdaną na wolę Bożą, jak pan Bóg chce niech tak i będzie, wszystko przyjmę z Jego rąk. Zauważyłam, że cierpienia, które przeszłam, zupełnie zniszczyły we mnie złość i zdolność gniewać się. I już nie zazdroszczę nikomu, jestem teraz spokojna. I dziwne, że wiadomość o kapitulacji niemiec a tym samym znaczy i zawieszenie broni i koniec wojny, jakoś nie zrobiła na mnie wrażenia. Tylko we mnie coś zadrżało. Często przedtym myślałam, jak to będzie, kiedy powiedzą, że koniec wojny, a tutaj właśnie nadszedł ten dzień i ludzie ci sami tak samo idą po ulicach i wcale nie widać na ich twarzach nic nadzwyczajnego. Jakby wcale nie cieszyli się tym. Jeszcze dziwny sen widziałam dziś. Że byłam w u Krasu w gościnie na Świętach i dosyć przymówiliśmy z nimi. Był tam pan Jan i Artur strasznie napuszeni i dumni, ostatni w jakimś dziwacznym ubiorze, namalowany i naszminkowany jak kobieta, obydwa binoklach. Pokłóciłam się z nimi nagadałam im wszystko co o nich myślę. 9 maja Dziś w nocy nie mogłam spać, była straszna strzelanina naokoło domu. nie wiedziałam co myśleć, czy to jaka wojna się toczy, czy co. Okazuje sięże to sowieci strzelali na „wiwat” z powodu ukończenia wojny. Wczoraj i dziś były defilady. Ja nie byłam, bo musiałam siedzieć w stołówce, zresztą cały czas czuję siebie bardzo przeziębioną. Jakoś nie wierzy mi się, że to koniec wojny, niema wcale radosnego nastroju i męczy mnie myśl, że dzieci mogą nie powrócić, Boże, Boże, nie wytrzymam, zwarjuję z rozpaczy. Ciężko, strasznie ciężko w sercu, właśnie teraz, kiedy muszę liczyć każdy dzień który oddala mnie od powrotu dzieci i kiedy tego powrotu mogę się nie doczekać. Dziś na ulicy miałam przykry wypadek, spotkał mnie jeden stary kolejarz, który okazuje się pracował na tytoniówce razem z Borysem i zagadał mnie: „Co słuchać u Pani, syn Pani rozstrzelany? Osłupiałam, pytam go, skąd to wziął? Mówi, że na fabryce tak mówili. Co to jest? Gdzie prawda? Jedni mówią, że był wykupiony i odesłany do Austrji, drudzy– że już go nie ma. Komu wierzyć? Pójdę do Krysi, niech ona mnie powie prawdę, tylko prawdę, jeżeli coś wie. 11 maja Wczoraj był piękny dzień, poszłam na cmentarz do mamy. Po drodze spotkałam Panią Helenę, szła do mnie i kiedy się dowiedziała, że idę na cmentarz, 45 Najprawdopodobniej fragment tekstu powinien tak brzmieć: „ja nie mam dwoje dzieci i męża przy sobie”. DOMINIK FLISIAK poszła ze mną. Dobrze tam było cicho, taki spokój. Popłakała(m) trochę, ale potym jam poszłam do domu, to znów taki sam ciężar legł mnie na serce. Od tego czasu, jak wojna się skończyła, nie mam zupełnie spokoju, mam taki straszny ciężar na sercu. Nie chcę o niczym myśleć, wszystko mnie jedno. 13 maja Wczoraj posiałam w ogrodzie jeden zagon, więcej nie miałabym sił no i płacić przecież trzeba po 5 zł od metra, razem 50 zł za jeden swój zagaik, ale dostałam jeszcze obok mniejszy od p. Irum (?), bezpłatnie. W ogóle ostatnio spotykam dużo współczucia, panna Leluszówna nie chciała ode mnie nic wziąść za nasiona ipowiedziała, żebym przyszła po flarsy (?). Potym, Zosia, co – u mnie kiedyś pracowała, kupiłam u niej słoniny niedawno, wyszłam od niej, a ona mnie dopędza i żebym wzięła na śniadanie kawałeczek białego sera. Nie chciałam ją obrażać i wzięłam, chociaż wyglądem na jałmużnę, ale ponieważ moim ulubionym świętym jest św. Franciszek „pouveletto”, to nie trzeba się obrażać na jałmużnę. Ale z drugiej strony widocznie swoich bliższym znajomym już się sprzykrzyłam, bo kiedy byłam chora, nikt nawet nie przyszedł się dowiedzieć, dlaczego tak dawno się nie pokazuję. Zdaje się, że niedługo zaprzestanę swoich wizyt u nich, będę siedzieć w domu. Teraz w niedzielę zawsze się staram żeby w domu coś ugotować, a po tym iść do kogoś, żeby nie myśleli że ja wyglądam ich obiadów. A jednak mogli by kiedyś i zaprosić mnie na obiad, bo sama już nie będę chodzić. Dziś pójdę do p. żeby odebrać nuty do sprzedania, potrzebne mi są pieniądze. 15 maja Wczoraj i dziś kopałam drugą grządkę, dziś skończyłam i posadziłam trochę kapusty, kalafjorów, flancówki cebuli, którą dostałam też bezpłatnie od p. Leluszówny. Potym po obiedzie kopałam w ogrodzie misyjnym i zmęczyłam się. Zaszłam do p. Węsław, ona poszła na cmentarz, a ja trochę posiedziałam z p. Heleną, która mnie bardzo się podoba. Ale teraz w domu myślę: poco ja to wszystko robię, na co mnie ten ogród i to wszystko? Przyszedł syn pani Różsiewicz, był w Magdeburgu, a mówił niema i być może ich wogóle już niema, może nie żyją46. A ja zajmuję się jakimiś ogrodami. 17 maja Dziśśniła mi się Marysia, że jechała furą do domu, a ja wyjrzałam prze okno, zobaczyłam ją, i zaczęłam wołać,: „Marysia, Marysia!” Ona mnie zobaczyła, zeskoczyła z fury, rzuciła się do mnie i zaczęła mnie ściskać i całować. Tak żywe odczuwałam jej pocałunki. Była uśmiechnięta i dobrze wyglądała. O Boże. Boże, czy ja tylko we śnie ją zobaczę? Jest mi niewymownie ciężko. Teraz zaczynam nie znosić wszystkich ludzi, z którymi mam do czynienia. O Boże, daj mnie żeby dzieci powróciły, a jeżeli nie, daj mnie możliwość wyjechać stąd. Pojadę, albo do Rosji, albo do Anglji, nie zostanę w Polsce. 46 Najprawdopodobniej chodzi o rodzinę pani Fajans. DZIENNICZEK NINY FAJANS 22 maja Śnił mi się Borys. Siedziałam przy oknie w swojem pokoju, on przeszedł mimo, w swojem jasnem letniem płaszczem, spojrzał na mnie, uśmiechnął się i skierował się na ganek, a ja musiałam się do przedpokoju odmykać drzwi i… obudziłam się. 25 maja Wszystkie te dnie pracowałam usilnie w ogrodzie jednym i drugim, teraz już wszystko skończyłam. Po co to robię, nie wiem sama, mnie wcale to wszystko niepotrzebne. Tylko dla tego żeby pracować. Wczoraj nocowałam u p. Jagint, poszłam do niej odnieść książki, a ona mnie zostawiła nocować mnie tam teraz obojętne co ja robię. Jestem dziś w okropnym stanie. Chciałabym umrzeć. Nie chcę do nikogo iść, mnie się zdaje, że każdy mnie oskarża, że ja nie uratowałam dzieci. P. Szumińska starsza niedawno robiła aluzje że może dzieci rozstrzelali. Chodziłam cały dzień, jak martwa. Wczoraj i dziś pada deszcz, jest bardzo zimno, drzewa u mnie mało, pieniędzy też nie mam. Nie wiem co będę robić dalej. Ach, mnie jest wszystko jedno. 27 maja Jest mi niewymownie ciężko. Nie jestem i teraz zupełnie normalna. Póki jestem na pracy w stołówce i obok mnie przewija się cały korowód obcych twarzy, którymi ja poniekąd się opiekuję, z jednym porozmawiam, z drugim powspółczuję w jego biedzie, z trzecim pożartuję, w tedy nie myślę o sobie, ale z chwilą kiedy przyjdę do domu i usiądę przy oknie, zaczynam coś robić, reperować, nie mogę usiedzieć, ciągnie mnie gdzieś iść. Wczoraj naprzykład, musiał przecież sobie połatać i pocerować bieliznę, bo już niema co nosić i musiałam przemocą trzymać siebie na miejscu, tak mnie ciągnęło rzucić wszystko i gdzieś lecić. Ale przemogłam i nie poszłam. Zresztą do kogo pójdę? Wszyscy albo prawie wszyscy tylko udają dużo sympatii dla mnie, a jestem pewna, że mogę miesiącami do nich nie przychodzić i oni nawet nie pociekają się, co ze mną się stało. Do Krasrzew(?) nie będę już chodzić, już prawie przestałem, bo ona zawsze tak wymyśla na polaków, strasznie się zrobiła patrjotka białoruska, u Gabr. znów w początku było to samo, z tą różnicą, że szowinizm ukraiński, a teraz ta niemka powróciła i p. Gabr. połączyła się z p. Waje na tym tle zgodnej nienawiści do niemki, chociaż przedtym kłóciły się. A nienawiść ta ma źródłem, to że tamta domaga się swoich rzeczy a ich już dawno nie ma. P. Pozeler jest dobra kobieta i może mnie i współczuje, ale zawsze czuję, że ona nie wierzy, że dzieci mają żywe i mogą powrócić i to okropnie okrutnie krępuje całą moją istotę, kiedy u niej bywam, ona i całe jej towarzystwo są tacy zajadli narodowo. P. Jagint? Tak z nią czasami można porozmawiać, bo ona tez jest tak jak ja; z jednej strony mąż polak i córka tym samym a z drugiej strony samą jest rosjanką, ciągnie do Rosji. Ale ona przeważnie mówi o sobie, o swoim handlu i o Lusi, i to mnie drażni. Zostaje Janka, ją bardzo lubię, poczciwa dusza, no i poniekąd związana jest z moją sprawą, ale ona ma teraz swego Alka i cała zaprzątana jest właśnie swoją przyszłością. 310 DOMINIK FLISIAK Tymczasem czas idzie, pod koniec maja, blisko miesiąc jak wojna się zakończyła, a ja żadnej wiadomości nie mam do tego czasu, I czy będę miała? P. Walczakar(?) mówi, że ona nigdy wątpiła, że Tolek powróci, tymczasem ja nie ma tej pewności, odwrotnie czasami ogarnia mnie okropna rozpacz i uczucie strasznej pustki. Czy to zależy od mojego usposobienia (dzieci zawsze nazywały mnie „pesymistką”) czy jest jakieś przeczucie? Prędzej by było ciepło, będę wtedy po pracy chodzić na planty i tam siedzieć i czytać, trudno, trzeba się przyzwyczaić do myśli i do uczucia samotności. 2 czerwca Tak dawno już nie pisałam. 28 go, akurat w dzień moich urodzin przyjechał brat. Bardzo miło spotkaliśmy się. On jakoś zmienił się w stosunku do mnie, jakieś ciepło odczuwam w nim. Widocznie jednak przekonał się, że mogę sobie dać radę i bez niego i poczuł siebie trochę nie w porządku względem mnie. Krótko mówiąc, dobrze nam było ze sobą. Odczułam w nim naprawdę swego bliskiego. I było mnie to bardzo przyjemne w mojem osamotnieniu i opuszczeniu. Przywiózł mnie dużo produktów, masła, mleka, śmietany, jaj. Był rano, obiecał przyjść jeszcze po południu, ale nie przyszedł, chociaż ugotowałam obiad i czekałam do godziny 5 ej. Ale wczoraj, 1 go, to znaczy znów w dzień w dzień moich imienin, przyjechał znowu, nawet nocował u mnie. Bardzo dobrze spędziliśmy wieczór, ja poszła spać do pokoju Juzi(?) jemu odstąpiłam kanapę. Dzisiaj przyszedł po południu i zjadł obiad, który ugotowałam z kawałka kury, co on przywiózł. Atmosfera była bardzo przyjemna. Obiecał przyjechać następnego tygodnia i dopytywał się cały czas co mnie przywieść, aż mnie wzruszył tym. Widocznie postanowił sobie za obowiązek jednak zatroszczyć się o mnie w czasie nieobecności dzieci, bo on jest głęboko przekonany, że one powrócą. Dziś w nocy zdarzył się koło naszego domu wypadek, zabity jakiegoś człowieka. Słyszeliśmy nad ranem strzały, ale nie przypuszczaliśmy że z tego coś wynikło. A rano, kiedy brat wyszedł przynieść mnie wody, powrócił i mówi, że koło ganku leży człowiek zabity. Wygląd jego był okropny. Cała kałuża krwi. Co to było– niewiadomo. Przypuszczalnie porachunki polityczne47. W przeddzień przed Bożym Ciałem to znaczy31-go maja, modliłam się o prosiłam Boga, żeby dał mnie znak, że dzieci żywe, błagałam żeby ktoś z nich mnie się przyśnił na znak że żywe. Wtedy przyśniła mi się Marysia, że powróciła; poszły z nią do Gabr. była wesoła, a włosy miała jasne. Na druga noc prosiłam, żebym P. Bóg dał mnie jeszcze raz znak. I przyśnił mi się Borys, ale jakiś taki duży, postarzały, zmieniony na twarzy. Na trzecia noc już nic nie prosiłam, ale widziałam bardzo niejasno Józefa, jak– dokładnie nie mogę sobie przypomnieć. Dziś– z soboty na niedzielę przyśnił mi się znów Borys, że skierował się do moich drzwi, a ja wyskoczyłam na ganek i słyszę: za początku (?) jakby westchnienie ulgi o potem widzę jego, jak stoi nieruchomo, ubrany w jakieś ciemne podróżne zakurzone ubranie, z plecakiem. Był taki wysoki, wyższy jak 47 Szerzej na kwestię konfliktów politycznych i społecznych patrz: M. Zaremba, Wielka trwoga. Polska 194401501947. Ludowa reakcja na kryzys, Kraków 2012. DZIENNICZEK NINY FAJANS zwykle. Rzuciła się do niego, upadłam przed nim na kolana, on chwycił mnie w objęcia, przytulił do siebie, zaczął uspokajać wołać: „mamusiu, mamusiu”, po policzkach jego ciekły łzy, a ja szlochałam i myślałam(?), że zemdleję. Obudziłam się płakałam. Żyję teraz podwójnem życiem, jednem – takim smutnem we dniu, i drugim wzruszającym kiedy obcuję z dziećmi– w nocy. Wczoraj wieczorem wydarzył się jeden nie bardzo przyjemny wypadek, o którym teraz nie chcę teraz jeszcze nie pisać. (P.I.) pantofle). 24 czerwca I znów nie pisałam tak dawno. Trzeba będzie postanowić pisać choć krótko co dzień. Dziś jest Zielone Święta prawosławne Jana dla katolików. Imieniny panny Janki. Upiekłam jej torcik, przełożyłam truskawkami i bitąśmietaną. Pójdę o godzinie 3 ej do niej. Tak dawno już u niej nie byłam, ciągnęło mnie do niej cały czas, ale tak nie można, muszę przyzwyczajać się być samej. Poco będę zawracać głowy swoim znajomym sobą. 3 tygodnie już nie pisałam w dzienniczku. Brat obiecał jeszcze raz przyjechać i przywieść różne rzeczy, a tymczasem nie przyjeżdża i nie przysyła. Widocznie myśleli, że im się przydam, że będą mogli umieścić dzieci u mnie na stancji a tymczasem to się nie uda, bo nie mam mieszkania. Ja sama bardzo żałuję tego, bo było by mi bardzo wygodnie z nimi, miałabym utrzymanie i opał. Ale cóż ja zrobię, nawet, jeżeli by mieszkanie było na moje imię i to nie mogłabym nikogo wziąść bo wszystkie pokoje są zajęte i nie mam prawa odmawiać mieszkania. Ale nie chcę wogóle o tym myśleć; jeżeli dzieci nie powrócą, to postaram się wyjechać z Białegostoku, to moje najgorętsze życzenie. Co ja robiłam za ten czas? Pracowałam dużo na ogrodzie, przy domie i tam, przy misji, prawie wszystko opielam i wymoty(?) kazałam już, niedługo trzeba będzie motykować kartofle i kapustę drugi raz. Staram się pracą zagłuszać swój ból wewnętrzny, ale nie zawsze to pomaga. Prawie już nie ma m nadzieji, że dzieci. Już powracają ze strony angielsko-ameryk. a ich niema. A to słyszałam od niektórych osób bynajmniej mnie nie dodaje otuchy. Wojskowy, znajomy Irki Izatunów, który przyją mnie jej adres, powiedział, że gdzieś, gdzie on się zatrzymał w lutym, jakiś męszczyzna powiedział, że na własne oczy widział, jak Borysa rozstrzelali pod więzieniem. A ja tak głupio zrobiłam, że nawet nie spytałam adresu tego mieszkania; na drugi dzień chciałam dowiedzieć się co to był za męszczyzna, bo nazwiska on nie wiedział. Dalej, znajomy Irki Gabr. który niedawno powrócił z ang. strony, a był w więzieniu wtedy kiedy i dzieci były, opowiadał Irce, że on widział, jak wyprowadzali Marysię do samochodu w czarnem skórzanym(?) płaszczem i butach z cholewami i zatem buty kazali zdąć. Nie ni rozumiem, to koszmar jakiś. Wczoraj w gazecie przeczytałam, że w Gdańsku była fabryka mydła z tłuszczu ludzkiego, a Gabr. utrzymuje, że wtedy wywozili do Gdańska a Marysia taka tęga, o Boże, mogli ją wziąść na mydło. Chyba oszaleję, poco ja żyję. Pójdę jutro do Czerw. Krzyża choć nie mam nadzieji, ale poproszę o wczęcie poszukiwań. O Boże, Boże, jak ja będężyła bez nich? Chciałabym pojechać do Rosji, jeżeli oni nie powrócą. DOMINIK FLISIAK Tylko co chodziłam do ogrodu po buraczki i i zastałam tam pod drzewem kilku sowietów kolejarzy na majówce, pili wódkę, przeprosili mnie, że tutaj siedzą, z powrotem szłam i dałam im rzodkiewki na zakąskę, bardzo dziękowali i obiecali mnie węgla przynieść, pytali gdzie ja mieszkam i jak moje nazwisko. Czekałam, czy spełnią swoją obietnicę. Chciałabym, – nie dlatego, żeby mieć węgiel, chociaż mnie on bardzo jest potrzebny, ale dla tego żeby wierzyć ludziom. Sprzedałam karnisz pani Tryburskiej za 100 zł chciała u mnie jeszcze kupić stolik biały, który stoi u p. Danis, ale coś nie przychodzi. A pieniądze mnie bardzo są potrzebne. Jeszcze sprzedałam jeden zeszyt nut za 150 zł i jeszcze kilka pozostawiłam u jednej nauczy( cielki?) muzyki może się uda sprzedać. A z drzewem taka rzecz: u mnie już prawie niema i raz wieczorem pan Izymb. mówi do mnie, że on widzi, że u mnie niema drzewa, a w składziku na górze leży moje drzewo, mogę jego wziąć. Bardzo się dziwię, bo o ile sobie przypominam, Borys już nie miał drzewa, ale zdaje się, że Trybur. jak przenieśli się do nas, z początku nie mieli drzewa i palili naszym, to może potym jak wyjeżdżali, zostawili dla mnie drzewo. W każdym razie bardzo to było na czasie i bardzo byłam wzruszona tym. Czytam teraz „Przeminęło z wiatrem” nareszcie dostałam tę książkę. Na pracy było troszkę nieporozumień, ale o tym napiszę drugi raz. 29 czerwca Dzisiaj jest święto- Piotra i Pawła, leje deszcz, a mnie trzeba iść do Danowskich po nuty, potem chciałam wstąpić do p. Jagintowicz, też zabrać niektóre rzeczy, a pod wieczór do Janki; umówiłyśmy z nią iść do kościoła, ale nie wiem co z tego będzie. A jutro chciałam iść do Rokin(?), ale zdaje się, jeżeli będzie taka pogoda, to nic z tego nie będzie. Myślałam, że dużo napiszę a tymczasem pustki takie w głowie i w sercu. Zdaje sięże utworzył się już Nowy Rząd Jedności Narodowej, może już będzie lepiej48. 26 lipca Coś nie pisze się teraz u mnie w dzienniczku. Pisałam ostatni raz 29 czerwca, prawie miesiąc temu nazad. Za ten czas dużo można by było napisać. Była u mnie p. Dąbrowska 5 dni, bardzo chciała u mnie wogóle zostać, ale jakże, mogę ją wziąść do siebie, kiedy sama nie wiem gdzie będę? Oprócz tego jej głuchota na mnie nie dobrze działa. Odprowadziłam p. Dąbrowską i w następną sobotę poszłam pieszo do Bokin. Byłam tam w niedzielę i w poniedziałek powróciłam. Znów pieszo w deszczu. Rzeczy, które daliśmy na przechowanie okropnie są zniszczonezabrudzone. Zaproponowałam że odda(?) mnie- kupili lustro stół i krzesła, za łóżko już dostałam 1 kg. słoniny, a i za stół i krzesła mam dostać masła i mąki, ale kiedy to będzie- niewiadomo. Książki (których zostało bardzo mało), poduszki i ubranie męża prosiłam mnie przynieść. Obiecali, ale zdaje się to będzie „obiecankicacanki”. Dostałam zapomogę 300 zł z kolei, ale za to pensię wypłacili dopiero 48 Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej powołany został 28 czerwca 1945 r. Skupiał on przedstawicieli m.in. Polskiej Partii Robotniczej, Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Polskiej Partii Socjalistycznej. Funkcjonował do lutego 1947 r. DZIENNICZEK NINY FAJANS wczoraj, zrobili listę płac, gdzie tam figurowałam. P. Dąbrowska sprzedała 1 zeszyt nut w Wilnie(?) i przysłała mnie 100 zł, ale mnie się zdaje, że ona wcale nie sprzedawała, a przysłała mnie od siebie. Jestem już drugi tydzień u P. Pandereckiej i nocuję u niej, p. Krysia pojechała do Zbyszka do Sopotu z p. Pazd nieprzyjemnie spać w takiem rozwalonym doku. Jestem jak na letnisku, siedzę sobie po pracy na balkonie z książką w ręku, mam dobre obiady, a swoje produkty, najgłówniej cukier, tłuszcz i drzewo zachowam na następny miesiąc. Sąsiad jej p. Podbiet(?), który jest komornikiem teraz, ma dla mnie jakieś wieczorowe zajęcia, nie dużo tego będzie- 2 razy na tydzień praca biurowa, ale może dostanę jakieś 150– 200 zł. I to dobre, trzeba będzie szyby wstawić w zimowe ramy i coś na nogi obmyślić, poprawić deszczówkę i kupić pafucie (?), pieniądze się przydadzą. W poniedziałek pójdę pierwszy raz do niego. W ogrodzie już miałam 3 kalafiory, jeden przyniosłam p. Pazd. Jeden sama zjadłam przedtym i trzeci odniosłam dla Janki. Dużo jest już fasoli, głównie kapusty, na pewno już kartofle. Jutro być może przyjedzie siostra p. Pazder i ja już pójdę do swojego pokoju. Dobrze mnie tutaj, ale ból mój wszystko jedno mnie nie opuszcza i muszę być sama. Niema i niema nie od moich dzieci, one nie żyją, już jestem prawie pewna tego. P. Białow. dostała niedawno depeszę od córki, jest w Szwajcarji, jeżeli by moje dzieci żyły, już napewno by mnie dały znać o sobie. P. Aleksander urządził się w Wrocławiu, Janka w jesieni tam pojedzie, myślę, że mnie przydzie zimować w Białymstoku, potym, jeżeli dzieci w ciągu zimy nie powrócą, postaram się pojechać tam też. Może p. Aleks który będzie zajmował kierownicze stanowisko w fabryce jedwabiu urządzi mnie u siebie, da jakieś zajęcie. Najwięcej chciałabym pracować albo przy jakimś majątku, zarządzać ogrodem, albo w bibljotece. 28 lipca Wczoraj była rocznica wkroczenia sow. wojsk do B-stoku. Czytałam swój dziennik z zeszłego roku, co ja pisałam wtedy i co przeżywałam. Przeżywaliśmy wtedy odstępowanie niemieckich wojsk, byliśmy w przededniu frontu. Przypominam sobie tak wszystko bardzo dokładnie. Wczoraj tutaj była wielka uroczystość, Janka poszła do kościoła, bo mówi, że dla niej ten dzień dużo oznaczał, bo był dniem oswobodzenia jak Maryli. A ja wcale nie mam radości w sercu chociaż powinnam bym była się cieszyćże nareszcie już nie będzie niemców. Ale myślę, że dzieci moje nie żyją, bo jednak ze strony amer.-ang. przychodzą ludzie, a ich niema i żadnej wiadomości nie mam. Jeżeli by oni byli żywi, nie może być, żeby nie dali znać o sobie. Widocznie, ich już nie ma na tym świecie. O Boże, jak ciężko, jak ciężko, jak nie chce mi siężyć. 2 VIII 45 Jestem znów już od dwóch dni u siebie, bo przyjechała siostra p. Pandereckiej. Dziś w nocy przyśnił mi się sen i z początku dzieci, nie byłe jeszcze nie duże i Marysia niosła na ręku małe dziecko, które też było moje, a ja mówiłam, żeby nie upuściła na ziemię, bo za prędko idzie. Potym było jakieś duże mieszkanie, dużo ludzi, znów jakby moje dzieci jeszcze maleńkie i tańczyły wciąż i potym rap DOMINIK FLISIAK tem drzwi się otworzyły, wszedł mąż, w czarnym surducie, w berecie, pastorkiem(?), bardzo wysoki wychudły, z zapadniętymi policzkami. Szedł prosto do mnie i wołał „Nino, Nino”, wszyscy się rozstąpili, zrobiła się wielka cisza, a ja upadałam przed nim na kolana i zawołałam: „zabierz mnie, zabierz prędzej stąd”. Obudziłam się, i pomyślałam, że już napewno nikogo, nie ma tutaj, na tej ziemi, że czuwają na mnie tam, och żeby prędzej iść do nich. DZIENNICZEK NINY FAJANS Abstract DIARY OF NINA FAJANS. UNKNOWN SOURCE FOR RESEARCH ON AND THE BARBICAN MISSION AND THE FATE OF THE NEOPHYTES DURING WORLD WAR II In the interwar Poland, members of the Barbican Mission to the Jews operated in the multinational and multi-religious Bialystok. The organization was associated with the Anglican Church. Her activity was to spread Christianity among Judaism. The head of the Barbican Mission to the Jews operating in Poland was pastor Piotr Gorodiszcz. One of his closest collaborators was Jozef Fajans, whose wife Nina was Orthodox. She was the only representative of the mission that survived the extermination of Jews by the Germans. The persecution did not bypass the neophytes because, according to Nazi Germans racism, the Jews were also Jews who had left Judaism. During World War II Nina Fajans lost all her family and friends. The cards of her memories one can see the fading hope that her loved ones have escaped death and will soon see them. Over time, it is that she is dead and she has to reconcile with her and find her in the new situation. In the diary you can find a clear aversion to the Germans and chauvinism among the people with whom they contacted. An interesting element of memories is the analysis of human attitudes, relationships, mutual affection and antipathy. After World War II Nina left Bialystok and came to Wroclaw. The departure was related to the fact that she did not want to live in the town where her dead family lived. In Wroclaw, she cooperated with Methodists. She died in 1970. Keywords: Nina Fajans, memories, barbican, Holocaust, Wroclaw Abstrakt DZIENNICZEK NINY FAJANS. NIEZNANE ŹRÓDŁO DO BADAŃ NAD MISJĄBARBIKAŃSKĄ I LOSEM NEOFITÓW W TRAKCIE II WOJNY ŚWIATOWEJ W okresie międzywojennej Polski w wielonarodowym i wieloreligijnym Białymstoku działali członkowie Misji Barbikańskiej. Organizacja związana była z Kościołem anglikańskim. Jej działalność polegała na szerzeniu chrześcijaństwa wśród wyznawców judaizmu. Szefem działających w Polsce barbikanów był pastor Piotr Gorodiszcz. Jednym z jego najbliższych współpracowników był Józef Fajans, którego żona Nina wyznawała prawosławie. Była jedyną przedstawicielką misji, która przeżyła dokonaną przez Niemców zagładęŻydów. Prześladowania nie ominęły neofitów, ponieważ DOMINIK FLISIAK w myśl hitlerowskiego rasizmu, Żydami byli także, ci, którzy odeszli od judaizmu. W czasie II wojny światowej Nina Fajans straciła całą swoja rodzinę i przyjaciół. Na kartach jej wspomnień można dostrzec gasnącą nadzieję, że jej najbliżsi uniknęli śmierci i wkrótce się z nimi zobaczy. Wraz z upływem czasu dociera do niej to, że oni nie żyją, a ona musi się z tym pogodzić i odnaleźć w nowej sytuacji. W pamiętniku można znaleźć zrozumiałą niechęć do Niemców i przejawów szowinizmu wśród osób, z którymi się kontaktowała. Ciekawym elementem wspomnień jest analiza postaw ludzkich, relacji, wzajemnych sympatii i antypatii. Po zakończeniu II wojny światowej Nina opuściła Białystok i trafiła do Wrocławia. Wyjazd był związany z tym, że nie chciała dłużej mieszkać w mieście, gdzie żyła jej zmarła rodzina. W Wrocławiu nawiązała współpracę z metodystami. Zmarła w 1970 r. Słowa kluczowe: Nina Fajans, wspomnienia, barbikanie, Holocaust, Wrocław DZIENNICZEK NINY FAJANS Bibliografia Źródła drukowane: Łoza Stanisław, Czy wiesz, kto to jest?, Warszawa: Wydawnictwo Głównej Księgarni Wojskowej, 1938. Piotr Gorodiszcz, Christ and the Jews. A review of the work for propagation of the Gospel amongst the Jews under thee superintendence of rev. P. Gorodishz from the 1 October 1921 till the 1 May 1923, Równo, brak danych związanych z wydawnictwem, 1923. Statut Chrześcijańskiego Towarzystwa Opieki nad Nawróconymi Izraelitami „Samarytanin”, Białystok, brak danych związanych z wydawnictwem, 1935. Prasa: „Dwa Światy” – 1937, 1938, 1939 „Jutrzenka Białostocka” – 1939 „Pielgrzym Polski” – 1962, 1963 Opracowania: Alabrudzińska Elżbieta, Misje Chrześcijańskie wśród Żydów w Polsce 1918–1939, „Studia Judaica” 5: 2002 nr 2 (10)- 6: 2003 nr 1 (11), Księgarnia Akademicka – Wydawnictwo Naukowe. Alabrudzińska Elżbieta, Protestantyzm w Polsce w latach 1918–1939, Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek, 2004. Brzoza Czesław, Andrzej Leon Sowa, Historia Polski 1918–1945, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2006. Lechowski Andrzej, Białystok. Przewodnik historyczny, Białystok: Benkowski Publishing, 2009. Mark Bernard, Ruch oporu w getcie białostockim, Samoobrona, zagłada, powstanie, Warszawa: Żydowski Instytut Historyczny, 1952. Marrus Michael R., Holocaust – historiografia, tłum. z języka angielskiego Agata Tomaszewska, Warszawa: Wiedza Powszechna, 1993 Oniszczuk Jan, Wiśniewski Tomasz, Białystok między wojnami. Opowieść o życiu miasta 1918–1939, Łódź: Księży Młyn Dom Wydawniczy Michał Koliński, 2011. Pismo Święte Nowego Testamentu, tłum. z języka greckiego Seweryn Kowalski, Warszawa: Instytut Wydawniczy PAX, 1974. W poszukiwaniu religii doskonałej? Konwersja a Żydzi, pod red. Agnieszki Jagodzińskiej, Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2012. Wiśniewski Tomasz, Bóżnice Białostocczyzny. Żydzi w Europie Wschodniej do roku 1939, Białystok: „David”, 1992. DOMINIK FLISIAK Wiśniewski Tomasz, Misja Barbikańska w Białymstoku. Inwentarz materiałów. Cześć I, „Zeszyty Naukowe Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku”, tom 12, zeszyt 66, Humanistyka, Dział H, Prace Historyczne, Sekcja Wydawnicza Filii UW. Wiśniewski Tomasz, Nawracanie Żydów na ziemiach polskich. Misja Barbikańska w Białymstoku, Łódź: Księży Młyn Dom Wydawniczy Michał Koliński, 2013. Zieliński Tadeusz, Protestantyzm ewangelikalny. Studium specyfiki religijnej, Katowice: Wydawnictwo CLC; Wydawnictwo Credo, 2014. Zieliński Tadeusz, Schyłek istnienia Misji Barbikańskiej w Białymstoku na tle dziejów brytyjskich misji wśród Żydów na ziemiach polskich, „Myśl Protestancka”, 2004, nr 1/2 (29-30), Fundacja Kultury Chrześcijańskiej.