Ludzie
Berman Jakub (ur. 1860 Zdzięcioł, gub. Grodzieńska, zm. 1935 Zdzięcioł), dyrygent chórów, pedagog, kompozytor. Uczył się u kantora J. Altszula „Słonimera” w Grodnie oraz w Warszawie.
Ok. 1885 osiadł w Białymstoku, a w 1889 r. wprowadził się do skromnego mieszkania przy Synagodze Chóralnej przy ul, Żydowskiej (obecnie Białówny), w której jeszcze w tym samy roku objął prowadzenie synagogalnego chóru.
Berman ujawnił swoje niepospolite talenty pedagogiczne, niebawem zatrudniony więc został jako nauczyciel śpiewu w kilku żydowskich szkołach. Odtąd dzień Bermana wypełniały lekcje. Zaczynał w powszechnej szkole dla żydowskich dziewcząt, prowadzonej przez Karola Kapłana, która mieściła się w kamienicy Lejba i Simy Guzów na Mikołajewskiej (dziś Sienkiewicza 10).
Ledwo skończył,już czekały na niego podlotki w żydowskim gimnazjum Gwirca. Pędził więc Berman na Kupiecką (Malmeda). Wpadał do kamienicy Goldszmita i śpiewał dalej. Po kilku latach zyskał renomę najlepszego nauczyciela śpiewu. Nic więc dziwnego, że tuż przed wybuchem wojny, w 1913 r., pracował aż w sześciu szkołach. Pedagogiczną wędrówkę zaczynał od żeńskiego gimnazjum Zinaidy Chwolesowej przy Instytuckiej (Pałacowa, dziś w tym budynku jest siedziba NFZ). Stąd dwa kroki miał na Bulwarową (Branickiego), gdzie w kamienicy Szaji i Chaj i Wysockich była szkoła powszechna. Następnie po drodze było żeńskie gimnazjum Szejny Meltregera w domu Falka Kempnera (dawna Loża Masońska przy ul. Kilińskiego). Stamtąd śpieszył Berman na Lipową, gdzie w Talmud Torze i mieszczącej się obok szkole powszechnej czekały kolejne uczennice.
Najważniejszą szkołą w jego życiu okazała się dwuklasowa powszechna szkoła dla żydowskich dziewczynek, której dyrektorem był Lew Babicki.Mieściła się w kamienicy Wiktora i Ciwy Aszów na Mikołajewskiej(Sienkiewicza) między Warszawską i Ogrodową. W 1900 r. do szkoły zapisana została Rajca Bursztejn. Pochodziła z ubogiej rodziny.Była półsierotą oddaną przez ojca kuzynom na wychowanie. Berman zachwycił się nadzwyczajną muzykalnością siedmioletniej dziewczynki. Nie znała nut, a bezbłędnie powtarzała podane melodie. Odśpiewywała ze słuchu zasłyszane gdzieś piosenki, a nawet powtarzała Bermanowi dźwięki katarynki, które słyszała na Rynku. Mała Rajca miała niezwykle silny, dźwięczny jak na małe dziecko głos. Berman wiedział, że to niezwykły talent, przeto poświęcał jej więcej czasu. W czerwcu 1906 r. miał miejsce w Białymstoku pogrom żydowski. Kuzyni Rajcy, obawiając się o przyszłość, wyemigrowali z nią do Włoch. Tu zaczęła się wielka kariera śpiewaczki Rosy Raisy, która pierwsze pieśni śpiewała w chórze szkolnym Bermana na Mikołajewskiej.
Lekcje śpiewu u Bermana w Białymstoku pobierali tacy
słynni kantorzy jak Abraham Cwi Dawidowicz, Leo Liow, Icchak Szlosberg oraz Fater Szmuel
Icchak.
Wybuchła I wojna światowa. W sierpniu 1915 r. Białystok zajęli Niemcy. Szkoły zostały zamknięte. Berman zaczął więc zarabiać w kinie. Wynajmował się ze swym synagogalnym chórem i ilustrował muzycznym podkładem nieme filmy wyświetlane w elektro-teatrach Palace czy Modern. Nie zwracał uwagi na repertuar, szło wyłącznie o zarobek. Zdarzyło się, że synagogalny chór śpiewał pod "film ultrachrześcijański". Natychmiast uczynione zostały Bermanowi z tego tytułu zarzuty. Ripostował twierdząc, że "żaden Żyd nie wychrzci się z powodu filmu, a ja tymczasem wraz z moimi chórzystami zarabiam na życie i dzięki temu mogę śpiewać co sobotę w synagodze".
Po zakończeniu wojny nie wrócił już do tak intensywnej pracy nauczycielskiej.Pochłonęła go natomiast inna pasja - kompozycja. Śledził światowe nowości i reagował na zmieniające się mody. Białostoczanie z upodobaniem nucili szlagiery Bermana. Komponował głównie pieśni i utwory taneczne. Niektóre z nich zyskały dużą popularność, zwłaszcza pieśni: Mimiszmar hajarden (Posterunek Jordanu), Am echad hajinu (Byliśmy jednym narodem). Cieszył się więc zasłużoną sławą. Kiedy na wiosnę 1929 r. wychodząca w Białymstoku żydowska gazeta "Dos Naje Łebn" zorganizowała plebiscyt na najpopularniejszych miejscowych Żydów, znalazł się w gronie 25 wybitnych luminarzy. Byli wśród tego wyśmienitego towarzystwa doktorzy Rajgrodzki i Pines, adwokat piastujący urząd wiceprezydenta miasta Maksymilian Ziemilski, rabini Rozenman i Fajansoraz potentaci finansjery i przemysłu Tyktin, Markus czy Lifszyc.
W tym też 1929 r.przypadł jubileusz 40-lecia pracy artystycznej Jakuba Bermana. Z inicjatywy Koła Literatów i Dziennikarzy Żydowskich w Białymstoku,w teatrze Palace odbył się benefis artysty. W niedzielny wieczór,10 marca, widownia wypełniona była po brzegi. Zjawił się cały kulturalny Białystok. Nie brakowało też dawnych wychowanek, chórzystek, które Berman wprowadzał w tajniki pięknej sztuki śpiewu.
Laudację o jubilacie wygłosił inżynier Michał Zabłudowski. To, że właśnie on podnosił zasługi maestra, było dla zebranych i dla samego Bermana ważne. Oto przedstawiciel znamienitego, potężnego rodu finansistów, przemysłowców, filantropów, który przez blisko 150lat odgrywał wiodącą w mieście rolę, skłaniał się z szacunkiem przed muzykiem, nauczycielem, chórmistrzem. Po Zabłudowskim wystąpił Pesach Kapłan. To kolejna wielka postać. Pisarz, dziennikarz, charyzmatyczny kreator życia kulturalnego i społecznego. Kapłan przedstawił zebranym dzieje życia jubilata. Po przemowach zaczęto odczytywać listy i depesze gratulacyjne.
Berman siedząc na honorowym miejscu, na środku sceny, nie był w stanie powstrzymać łez szczęścia. Czy dotarła do Białegostoku depesza gratulacyjna od gwiazdy światowych scen operowych primadonny chicagowskiej opery,jego dawnej ukochanej uczennicy Różyczki Bursztyn vel Rajcy Bursztejn, vel Rosy Raisy? Nie wiemy. Po depeszach zaczął się w końcu długo oczekiwany koncert. Wykonywano na nim wyłącznie kompozycje bohatera wieczoru. A że wszyscy bardzo je lubili, to każdy utwór nagradzano gorącymi oklaskami. Gdy wybrzmiał ostatni akord, wówczas rozentuzjazmowana publiczność zgotowała Bermanowi owację.
(Opracowano na podstawie tekstów A. Lechowskiego i Muzeum Polin - Wirtualny Sztetl)
Posłuchaj muzyki Jakuba Bermana.