Documents
When the Russian army occupied Bialystok, in Poland, Yvette’s father was
sent to Siberia for re-education by the NKVD alongside large numbers of other professionals. He was
released when the Nazi- Soviet no-agression pact came to an end in 1941 and managed to come to the
UK to work in a Polish Military hospital. Yvette had remained with her mother in Poland, here is a
photo of them together in happier times. She lived with her mother and governess until the Germans
took their town and as her mother was designated a Jew, they were removed to the local ghetto.
Yvette’s governess arranged for her to escape from the ghetto and organised hiding places for her
until the end of the war. Leaving her mother was very hard for Yvette but even harder for her mother
who perished in Auschwitz alongside millions of others.She wrote the book as a memorial to her
mother and to dissipate her anger against those who carried out the atrocities and those who looked
the other way saying they didn’t know what was going on.
After the war, her father who was
working in a Polish military hospital in the UK bribed someone to bring her out of Poland illegally,
as it was officially a Russian satellite state with no exit visas, so she could travel to the UK.
Unfortunately the guide dumped her in a camp for displaced persons in Austria and she was on her own
at 14 in a foreign country with no means of support. Luckily she made friends with a family who took
her under their wing. When one of their relatives came to pick them up to take them to Italy she
asked if she could tag along as she had 2 aunts in Italy with the Polish army.
------------------
STUDIA HUMANISTYCZNO-SPOŁECZNE HUMANITIES AND SOCIAL STUDIES
Edited by Wojciech Saletra
T. 17
Editor of volume Radosław Kubicki
Wydawnictwo
Uniwersytetu Jana Kochanowskiego
Kielce 2017
Dominik Flisiak
Uniwersytet Jana Kochanowskiego
w Kielcach, Polska
DZIENNICZEK NINY FAJANS. NIEZNANE ŹRÓDŁO
DO BADAŃ NAD MISJĄ BARBIKAŃSKĄ
I LOSEM NEOFITÓW W TRAKCIE II WOJNY ŚWIATOWEJ
Prezentowany tekst pochodzi z dzienniczka Niny Fajans, która była związana
z Misją Barbikańską wśród wyznawców judaizmu działającą w Białymstoku. Wedle
spisu z 1931 r. w mieście tym żyło 91 tys. osób, w tym ok. 39 tys. Żydów1. W pracy
przedstawione zostały podstawowe fakty związane z działalnością barbikanów, rodziną
Niny Fajans oraz losów Żydów-neofitów w trakcie Holocaustu. Zamieszczony
został także tekst wspomnień, które powstawały od 6 maja do 2 sierpnia 1945 r. Refleksje
zapisywane były ołówkiem w kilkunastostronnicowym zeszycie. Oryginał dokumentu
znajduje się w Bibliotece Synodu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego
w RP w Warszawie.
Wspomnienia dotyczą wojennych i tużpowojennych przeżyć autorki, która miała
nadzieję, że jej rodzina ocalała z Holocaustu. Na kartach dzienniczka można prześledzić
zmieniające się stany emocjonalne związane ze snami2, w których Nina Fajans
widzi nieżyjących najbliższych. Autorka przedstawiła niewiele informacji dotyczących
wydarzeń w kraju oraz na arenie międzynarodowej. Wyjątkiem jest prezentacja
faktu powołania Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Fajans skupiła się
głównie na opisie ludzi, z którymi kontaktowała się na co dzień. Wśród jej znajomych
były osoby, które w wyniku działań hitlerowców straciły swoich najbliższych. Fajans
wyrażała solidarność
z ich cierpieniem. Z drugiej strony dostrzegała, że wśród tych,
z którymi miała kontakt, byli także tacy, którzy mieli być pyszni i dwulicowi. Ważnym
elementem pobytu Fajans w Białymstoku były wizyty brata. Autorka ucieszyła
się, że ktoś z jej rodziny przeżył wojenną zawieruchę. Dostrzegła także, że brat zmienił
do niej stosunek, ponieważ pokazała mu, że będąc pozostawiona sama sobie, może
zmierzyć się z przeciwnościami losu. Ciekawym aspektem obserwacji Fajans była
krytyka przejawów szowinizmu znajomych, wśród których byli Polacy i Białorusi.
Na kartach jej wspomnień widoczna była niechęć do Niemców, którzy byli pisani
przez małą literę „n”.
1 T. Wiśniewski, Bóżnice Białostocczyzny. Żydzi w Europie Wschodniej do roku 1939, Białystok
1992, s. 135.
2 O tym zagadnieniu patrz szerzej: B. Engelking, Sny jako źródło do badań nad Zagładą,
„Zagłada Żydów Studia i Materiały” 2013, nr 9, s. 19-47.
DOMINIK FLISIAK
Ważnym elementem dzienniczka było ukazanie codziennych zmagań związanych
z znalezieniem pracy oraz niezbędnych funduszy. Ukazana była tuż powojenna bieda,
która zmusiła autorkę do sprzedania m.in. kilku zeszytów nut. Dodatkowo, aby poprawić
swój los, zajęła się uprawą małego ogródka.
Autorka, chcąc znaleźć jakiekolwiek informacje o swoich najbliższych, pytała
o nich ludzi, którzy w trakcie wojny mogli mieć kontakt z jej rodziną. Po tym, jak
dowiedziała się, że jej bliscy nie żyją, wpadła w rozpacz i ograniczyła kontakty z znajomymi.
Dodatkowo planowała opuścić Białystok. Nie chciała żyć w mieście, w którym
spotkało ją tyle nieszczęść. Planowała wyjechać do Rosji, skąd pochodziła, lub
do Wielkiej Brytanii. Dzienniczek kończy się
zaprezentowaniem informacji o rocznicy
wyzwolenia Białegostoku z rąk Niemców przez wojska radzieckie i o kolejnym
śnie.
Można przypuszczać, że zaprezentowane wspomnienia są tylko częścią pamiętników
Fajans, które przekazała V Liceum Ogólnokształcącemu w Starosielcach, gdzie,
jak wynika z badań Tomasza Wiśniewskiego, zaginęły3.
Misja Barbikańska (Barbican Mission to the Jews4) powstała pod koniec XIX w.
w Londynie5. Organizacja działała wśród Żydów i szerzyła chrześcijaństwo6. W okresie
poprzedzającym wybuch I wojny światowej miała już swoje filie w Rumunii, Rosji
carskiej oraz Austro-Węgrzech7. W Polsce rozpoczęła działalność na przełomie
1923/1924 r8. Kierownikiem był pastor Piotr Gorodiszcz, który urodził się w dniu
12 lipca 1884 r. w Rogaczewie9. Był synem Maurycego oraz Eugenii. Jego małżonką
była Helena pochodząca z rodziny Cohnów, z którą miał syna oraz córkę. Misjonarz
owdowiał pod koniec pierwszej połowy 1939 r.10. Piotr Gorodiszcz wychowywał się
w żydowskiej rodzinie, ale zmienił wiarę na chrześcijaństwo i przyjął chrzest w Odessie
z rąk baptystów11. W trakcie I wojny światowej organizował pomoc dla Polaków
uciekających przed zawieruchą wojenną12. W czasie tej wojny prowadził działalność
misjonarską wśród Żydów i Ukraińców m.in. w Kijowie oraz Mińsku13. Po 1921 r.
3 T. Wiśniewski, Nawracanie Żydów na ziemiach polskich. Misja Barbikańska w Białymstoku,
Łódź 2013, s. 202.
4 T.J. Zieliński, Protestantyzm ewangelikalny. Studium specyfiki religijnej, Katowice 2014,
s. 279
5 T. Zieliński, Schyłek istnienia Misji Barbikańskiej w Białymstoku na tle dziejów brytyjskich
misji wśród Żydów na ziemiach polskich, „Myśl Protestancka” 2004, nr 1/2 (29-30), s. 95.
6 T. Wiśniewski, Misja Barbikańska w Białymstoku. Inwentarz materiałów. Cześć I, „Zeszyty
Naukowe Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku” 1989, t. 12, z. 66, s. 253.
7T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 100-101.
8 T. Wiśniewski, Misja Barbikańska w Białymstoku, s. 253.9 S. Łoza, Czy wiesz, kto to jest?, Warszawa 1938, s. 218.
10 „Dwa Światy” 1939, nr 3 (z lipca), s. 3.
11T. Wiśniewski, Misja Barbikańska w Białymstoku, s. 265.12 S. Łoza, Czy wiesz, kto to jest?, s. 218.
13 T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 102.
DZIENNICZEK NINY FAJANS
pracował w Równem wśród Żydów, Polaków i Rosjan14. Dzięki sukcesom ewangelizacyjnym
zaskarbił sobie życzliwość przedstawicieli Kościoła anglikańskiego, luterańskiego
oraz kalwińskiego. W miasteczku nawiązał
kontakt z Józefem Fajansem
i Morycem Syrotą15. Warto podkreślić, że wówczas Gorodiszcz utrzymywał kontakt
z neofitami działającymi w Kijowie oraz Żytomierzu16. Na przełomie 1923/1924 r.
wyjechał do Białegostoku i zaczął działać na rzecz Misji Barbikańskiej.
Józef Fajans urodził się 13 stycznia 1890 r. w Mińsku, zginął w 1943 r. Jego rodzicami
byli Judel i Nechama Fajans. Józef stał chrześcijaninem i rozpoczął działalność
misyjną wśród wyznawców judaizmu. Po 1924 r. zamieszkał w Białymstoku17.
Był poliglotą i dobrym mówcą oraz należał do najbliższych współpracowników Gorodiszcza.
W białostockiej kaplicy misyjnej anglikanów odprawiał nabożeństwa
w języku polskim i jidysz18. Obok Gorodiszcza był osobą odpowiedzialną za rozwój
misji. W 1930 r. bezskutecznie próbował sprowadzić swoją matkę z Rosji sowieckiej
do Polski. Żoną Józefa była Nina z domu Kopylowych. Urodziła się w 28 maja 1887
r. w Minjar w guberni ufijskiej. Jej rodzice to Wanda Paulina i Borys wyznawcy prawosławia19.
Po pewnym czasie Nina przeszła na anglikanizm. Można przypuszczać,
że wyszła za mąż
w okresie poprzedzającym wybuch pierwszej wojny światowej lub
na jej początku. Tak jak jej mąż, znała kilka języków. Mieli dwójkę dzieci: Borysa,
który urodził się najprawdopodobniej w 1915 r. w Petersburgu, i Marię, która przyszła
na świat 24 sierpnia 1922 r. w Równem. Syn w 1923 r. uzyskał maturę w Państwowym
Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczym im. Marszałka Piłsudskiego w
Białymstoku20. Następnie studiował na wydziale budowy okrętów Politechniki Warszawskiej.
Maria Fajans uczęszczała do Gimnazjum im. Anny Jabłonowskiej.
Misja Barbikańska w Białymstoku miała swój własny zbór i pod koniec lat 30. liczyła
ok. 200 osób. Od 1933 r. współpracowała z Jednotą Wileńską21, która skupiała
wiernych Kościoła ewangelicko-reformowalnego (kalwinistów). Barbikanie w celu
dotarcia do jak największej liczby Żydów w 1930 r. uruchomili własną drukarnię.
Drukowano blankiety, broszury oraz książki. Były to publikacje w języku jidysz, angielskim
oraz polskim. Od kwietnia 1937 r. wydawali swój własny tytuł prasowy
Dwa Światy. Osobami odpowiedzialnymi za redagowanie i wydawanie byli Piotr Gorodiszcz
oraz Józef Fajans22. Artykuły pisali m.in.: Gorodiszcz, Fajans, misjonarze
Jakub Ziering i Emanuel Luft. W swoich artykułach Fajans przedstawiał m.in. trud
14 P. Gorodiszcz, Christ and the Jews. A review of the work for propagation of the Gospel
amongst the Jews under thee superintendence of rev. P. Gorodishz from the 1 October 1921
till the 1 May 1923, Łódź 1923, s. 7.
15 Ibidem, s. 11.
16 Ibidem, s. 6.
17 T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 223.
18 Ibidem, s. 222.
19 Ibidem.
20 Ibidem.
21 E. Alabrudzińska, Protestantyzm w Polsce w latach 1918–1939, Toruń 2004, s. 88.
22 „Dwa Światy” 1937, nr 1 (z kwietnia), s. 8.
DOMINIK FLISIAK
pracy misjonarskiej wśród przedstawicieli wspólnoty żydowskiej23. Podkreślał zasługi
Józefa Piłsudskiego w odzyskaniu przez Polskę niepodległości24. Był przeciwnikiem
wojen, zwłaszcza tych prowadzonych w Azji. Uważał, że przelew krwi oddali
perspektywę przyjęcia chrześcijaństwa przez narody tam mieszkające25.
W marcu 1935 r. w ramach Misji Barbikańskiej powołane zostało Chrześcijańskie
Towarzystwo Opieki nad nawróconymi Izraelitami „Samarytanin”26. Nazwa
nawiązuje do przypowieści z Ewangelii św. Łukasza, w której przedstawiona została
historia osoby, która została napadnięta i dotkliwie pobita przez bandytów27. Poszkodowanym
troskliwie zajął się Samarytanin28. Celem tej organizacji było m.in.:
podniesienie stanu materialnego, moralnego kulturalnego neofitów, wychowanie
ich na dobrych obywateli Polski oraz dbanie o wykształcenie dzieci przechrztów29.
Formą pomocy chrześcijanom żydowskiego pochodzenia miało być: prowadzenie
pogadanek naukowo-religijnych, organizowanie kolonii, półkolonii, szkół oraz internatów
otwartych dla wszystkich bez względu na wiek. Ważnym elementem miało
być tworzenie: kolonii rolnych, przytułków, bibliotek, w których zakazane były
książki o profilu antyreligijnym oraz udzielenie darmowej pomocy lekarskiej30. Do
tej organizacji mogli należeć tylko chrześcijanie. Mąż Niny Fajans został wiceprezesem
tego towarzystwa. Praca barbikanów budziła spore kontrowersje. Katolicka
„Jutrzenka Białostocka” negatywnie wypowiadała się o religijnej działalności
przedstawicieli Reformacji31. Z kolei Starozakonni widzieli w misjonarzach tych,
którzy działają na szkodęŻydów, zwłaszcza w kontekście odbudowy państwa żydowskiego
w Palestynie32.
W 1939 r. zaczęła się II wojna światowa, która pochłonęła miliony ofiar. Dnia
1 września Polska stała się ofiarą niemieckiej, a 17 września radzieckiej agresji.
W wyniku działań wojennych Białystok wraz z okolicą znalazł się w granicach
Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich33. Komuniści utrudniali prowadzenie
działalności religijnej. Po niemieckiej inwazji na Rosję Sowiecką, która zaczęła
się 22 czerwca 1941 r. Białystok znalazł się pod okupacją niemiecką. Niemcy założy
23 „Dwa Światy” 1938, nr 1 (5) (z kwietnia), s. 5- 7.
24 „Dwa Światy” 1937, nr 1 (z kwietnia), s. 6.
25 „Dwa Światy” 1937, nr 4 (z grudnia), s. 10.
26 E. Alabrudzińska, Misje Chrześcijańskie wśród Żydów w Polsce 1918-1939, „Studia Judaica”
5: 2002 nr 2 (10)-6: 2003 nr 1 (11), s. 120.
27 Pismo Święte Nowego Testamentu, tłum. z języka greckiego Seweryn Kowalski, Warszawa
1974, s. 133.
28 Ibidem, s. 133.
29 Statut Chrześcijańskiego Towarzystwa Opieki nad Nawróconymi Izraelitami „Samarytanin”,
Białystok 1935, s. 3.
30 Ibidem, s. 4.
31 „Jutrzenka Białostocka” 1939, nr 5 (z maja), s. 12.
32W poszukiwaniu religii doskonałej? Konwersja a Żydzi, red. A. Jagodzińska, Wrocław
2012, s. 203.
33 C. Brzoza, A.L. Sowa, Historia Polski 1918–1945, Kraków 2006, s. 509.
DZIENNICZEK NINY FAJANS
li getto, do którego trafili Żydzi i neofici związani z Misją Barbikańską. W myśl niemieckich
rozporządzeńŻydami byli również
ci, którzy porzucili judaizm. Na czele
Judenratu, czyli rady żydowskiej kierującej gettem, stanął Efraim Barasz34. Z członków
Misji Barbikańskiej najprawdopodobniej uratowała się
tylko jedna osoba – Nina
Fajans. Inni zmarli w getcie albo komorach gazowych. O hitlerowskich prześladowaniach
białostockich neofitów wspominałżydowski historyk Bernard Mark35. Getto
w Białymstoku zostało zlikwidowane przez Niemców w 1943 r.36. Są
dwie tezy dotyczące
śmierci Józefa Fajansa. Wedle pierwszej z nich, do 1942 r. mieszkał przy ulicy
Stołecznej. Następnie trafił do getta, a wkrótce do niemieckiego obozu śmierci37.
W myśl drugiej teorii do 1943 r. ukrywał się
wraz ze swojążoną
przy ulicy Młynowej,
następnie kryjówka została odkryta i Józef trafił do obozu zagłady. Jego dzieci
najprawdopodobniej zostały zamordowane przez Niemców w 1944 r. w podbiałostockim
lesie koło Grabówki.
Nina Fajans po 1945 r. związała się z wrocławskim zborem metodystów. W ramach
działalności w nowej społeczności współpracowała z gazetą „Pielgrzym Polski”.
Zamieszczała tam artykuły dotyczące prawd wiary oraz problemów, przed którymi
stawali chrześcijanie żyjący w współczesnym świecie38. Dodatkowo przedstawiała
informacje dotyczące społeczności wrocławskich metodystów39. W dniach od
20 lipca do 4 sierpnia 1963 r. uczestniczyła w kursie kształcenia biblijnego, który odbył
się podwarszawskim Klarysewie40. W trakcie tego spotkania wygłosiła referat pt.
O przyjaźni w społeczności dzieci Bożych. Zmarła w 1970 r. w domu starców w Węgrowie41.
Warto podkreślić, że po II wojnie światowej zbór barbikanów został przejęty przez
nowe polskie władze i zamieniony na kino „Syrena”42, które od kilku lat jest zamknięte.
34 M.R. Marrus, Holocaust – historiografia, tłum. z angielskiego A. Tomaszewska, Warsza
wa 1993, s. 175.
35 B. Mark, Ruch oporu w getcie białostockim. Samoobrona, zagłada, powstanie, Warszawa
1952, s. 46.
36 C. Brzoza, A.L. Sowa, Historia Polski 1918–1945, s. 607.
37 T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 201.38 „Pielgrzym Polski” 1962, nr 6 (z czerwca), s. 62
39 „Pielgrzym Polski” 1963, nr 6 (z czerwca), s. 52
40 „Pielgrzym Polski” 1963, nr 10 (z października), s. 104.
41 T. Wiśniewski, Nawracanie, s. 202.
42 A. Lechowski, Białystok. Przewodnik historyczny, Białystok 2009, s. 530.
DOMINIK FLISIAK
Tekst źródłowy: Dzienniczek Niny Fajans43
6 maja 1945
Wczoraj wieczorem przed snem pomodliłam się i prosiłam Boga, żeby dał mnie
we śnie widzieć dzieci, jeżeli one sążywe. Przyśniła mi się Marysia. Powróciła.
Jesteśmy z nią w dzielnicy ghetto, stoimy, w jakiej ruderze. Bardzo niejasno i niewyraźnie.
Pytam gdzie Borys i ojciec i dlaczego my tutaj jesteśmy, przecież ja mam
swój(?) na Stołecznej. Odpowiada, że tutaj przyprowadziła ją jakaś dziewczyna,
z którą razem powracały i one chcą urządzić pracownię kapeluszy, a Borys i ojciec
pewnie od razu powrócili na stare mieszkanie.
Ja mówię, że teraz przede wszyskiem trzeba złożyć dodatkowe egzaminy, bo 10letnie
nie wystarczą, ona się
zgadza ze mną, ale jakoś smutnie. Prosi mnie żebym
dała jej bandaż. Na co czy noga znów dokucza? Nie noga była cały czas zdrowa, ale
w drodze gdzieś się wykąpała i znów noga zabolała. Twarz miała zmizerniałą, włosy
proste, padały na ramiona. Pytam: „gdzież ty ostatecznie była, dlaczego mnie nie
mówisz?”. Milczy. Obudziłam się. Zasnęłam znowu i przyśnił mi, dalszy ciąg snu.
Marysia mówi, że ona była cały czas pod Łomżą
w lesie, a nie zawiadomiła mnie
bo jej nie wolno było. Co ona robiła? Pracowała przy aparacie podsłuchowym.
Obudziłam się i tak prosiłam Boga, żeby Borys też mi się przyśnił, ale więcej już
nie zasnęłam. Co znaczy ten sen? Dziś jest święto Zmartwychwstania prawosławne.
Może wstąpię do p. Jagintowicz, a do Krasu (?) jeżeli oni mnie nie zaproszą, nie
pójdę. Tam już wszystko skończono. Będę po trochu tylko wycofywać swoje rzeczy.
8. maja. Zacznę od głównego:
Dziś, o godz. 11 rano niemcy44 skapitulowali całkowicie na rzecz wszystkich
trzech państw, 10-go podobno maja być ogłoszone warunki pokoju. Konferencja
jeszcze trwa. O Boże, żeby tylko nie było drugiej wojny. Spotkałam tylko co pana
Plersandra(?), jest bardzo dobrej myśli mówi, że wszystko będzie jak najlepiej. byłam
dziś na imieninach u p. Pozderskiej. Właściwie nie bardzo chciałam iść, ale ona
tyle mnie dobra zrobiła, że wprost nie wypadało nie pójść powinszować. Odniosłam
jej tulipany. Dlatego nie bardzo chciałam iść, bo wiedziałam, że spotkam u niej
resztki tak zwanej „elity” K- niego towarzystwa, dla którego jestem teraz obca.
I rzeczywiście spotkałam dużo osób, których dawno już nie widziałam. Była
i p. Ikrob z mężem. Ja nic nie mam przeciwko niej. Chciałam nawet porozmawiać
podczas kolacji, ale ona jakoś odsunęła się ode mnie i moje chęci spełzły na niczem.
43 W tekście została zachowana oryginalna pisownia oraz interpunkcja. W przypadku nieznanych
osób czy słów został
dodany znak (?).
44 Pisanie nazw państw z małej litery może świadczyć o niegasnącej niechęci wobec tych,
którzy byli winni tych cierpień, które autorka musiała znieść.
DZIENNICZEK NINY FAJANS
Reszta pań to są bardzo między sobą zżyte, mają swoje sprawy do omówienia,
o których ja nic nie wiem. Szczególnie mnie się podobała jedna pani, o której
p. Pasel często mówiła zapomniałam jej nazwiska. Ona też
ma syna jedynaka, którego
już nie widziała blisko 6 lat i o którym nic nie wie. Wogóle ze wszystkich kobiet
co tam były, to : ja nie dwoje dzieci i męża przy sobie45, ta pani – syna, jeszcze
pani – dwóch synów, pani Muszyńs- córki, p. Ikrob- syna, p. Pasel- córki i męża.
Tylko kilka rodzin są wszyscy razem (trzy).
Najadłam się słodyczy tak, że w domu nic nie jadłam. Dzisiejszej nocy śniły mi
się dzieci, ale jakoś niewyraźnie, że powróciły. Jestem zupełnie zdaną na wolę Bożą,
jak pan Bóg chce niech tak i będzie, wszystko przyjmę z Jego rąk. Zauważyłam, że
cierpienia, które przeszłam, zupełnie zniszczyły we mnie złość i zdolność gniewać
się. I już nie zazdroszczę nikomu, jestem teraz spokojna. I dziwne, że wiadomość
o kapitulacji niemiec a tym samym znaczy i zawieszenie broni i koniec wojny, jakoś
nie zrobiła na mnie wrażenia. Tylko we mnie coś zadrżało. Często przedtym myślałam,
jak to będzie, kiedy powiedzą, że koniec wojny, a tutaj właśnie nadszedł ten
dzień i ludzie ci sami tak samo idą po ulicach i wcale nie widać
na ich twarzach nic
nadzwyczajnego. Jakby wcale nie cieszyli się tym.
Jeszcze dziwny sen widziałam dziś. Że byłam w u Krasu w gościnie na Świętach
i dosyć przymówiliśmy z nimi. Był tam pan Jan i Artur strasznie napuszeni i dumni,
ostatni w jakimś dziwacznym ubiorze, namalowany i naszminkowany jak kobieta,
obydwa binoklach. Pokłóciłam się
z nimi nagadałam im wszystko co o nich myślę.
9 maja Dziś w nocy nie mogłam spać, była straszna strzelanina naokoło domu.
nie wiedziałam co myśleć, czy to jaka wojna się toczy, czy co. Okazuje sięże to
sowieci strzelali na „wiwat” z powodu ukończenia wojny. Wczoraj i dziś były defilady.
Ja nie byłam, bo musiałam siedzieć w stołówce, zresztą cały czas czuję siebie
bardzo przeziębioną. Jakoś nie wierzy mi się, że to koniec wojny, niema wcale radosnego
nastroju i męczy mnie myśl, że dzieci mogą nie powrócić, Boże, Boże, nie
wytrzymam, zwarjuję z rozpaczy. Ciężko, strasznie ciężko w sercu, właśnie teraz,
kiedy muszę liczyć każdy dzień który oddala mnie od powrotu dzieci i kiedy tego
powrotu mogę się nie doczekać.
Dziś na ulicy miałam przykry wypadek, spotkał
mnie jeden stary kolejarz, który
okazuje się pracował na tytoniówce razem z Borysem i zagadał mnie: „Co słuchać
u Pani, syn Pani rozstrzelany? Osłupiałam, pytam go, skąd to wziął? Mówi, że na
fabryce tak mówili. Co to jest? Gdzie prawda? Jedni mówią, że był wykupiony
i odesłany do Austrji, drudzy– że już go nie ma. Komu wierzyć? Pójdę do Krysi,
niech ona mnie powie prawdę, tylko prawdę, jeżeli coś wie.
11 maja Wczoraj był piękny dzień, poszłam na cmentarz do mamy. Po drodze
spotkałam Panią Helenę, szła do mnie i kiedy się dowiedziała, że idę na cmentarz,
45 Najprawdopodobniej fragment tekstu powinien tak brzmieć: „ja nie mam dwoje dzieci
i męża przy sobie”.
DOMINIK FLISIAK
poszła ze mną. Dobrze tam było cicho, taki spokój. Popłakała(m) trochę, ale potym
jam poszłam do domu, to znów taki sam ciężar legł mnie na serce. Od tego czasu,
jak wojna się skończyła, nie mam zupełnie spokoju, mam taki straszny ciężar na
sercu. Nie chcę o niczym myśleć, wszystko mnie jedno.
13 maja Wczoraj posiałam w ogrodzie jeden zagon, więcej nie miałabym sił no
i płacić przecież trzeba po 5 zł od metra, razem 50 zł za jeden swój zagaik, ale dostałam
jeszcze obok mniejszy od p. Irum (?), bezpłatnie. W ogóle ostatnio spotykam
dużo współczucia, panna Leluszówna nie chciała ode mnie nic wziąść za nasiona
ipowiedziała, żebym przyszła po flarsy (?). Potym, Zosia, co – u mnie kiedyś pracowała,
kupiłam u niej słoniny niedawno, wyszłam od niej, a ona mnie dopędza
i żebym wzięła na śniadanie kawałeczek białego sera. Nie chciałam ją obrażać
i wzięłam, chociaż wyglądem na jałmużnę, ale ponieważ moim ulubionym świętym
jest św. Franciszek „pouveletto”, to nie trzeba się obrażać na jałmużnę. Ale z drugiej
strony widocznie swoich bliższym znajomym już się sprzykrzyłam, bo kiedy
byłam chora, nikt nawet nie przyszedł się dowiedzieć, dlaczego tak dawno się nie
pokazuję. Zdaje się, że niedługo zaprzestanę
swoich wizyt u nich, będę siedzieć
w domu. Teraz w niedzielę zawsze się staram żeby w domu coś ugotować, a po tym
iść do kogoś, żeby nie myśleli że ja wyglądam ich obiadów. A jednak mogli by kiedyś
i zaprosić
mnie na obiad, bo sama już nie będę chodzić. Dziś pójdę do p. żeby
odebrać nuty do sprzedania, potrzebne mi są pieniądze.
15 maja Wczoraj i dziś kopałam drugą grządkę, dziś skończyłam i posadziłam
trochę kapusty, kalafjorów, flancówki cebuli, którą dostałam też bezpłatnie od
p. Leluszówny. Potym po obiedzie kopałam w ogrodzie misyjnym i zmęczyłam się.
Zaszłam do p. Węsław, ona poszła na cmentarz, a ja trochę posiedziałam z p. Heleną,
która mnie bardzo się podoba. Ale teraz w domu myślę: poco ja to wszystko
robię, na co mnie ten ogród i to wszystko? Przyszedł syn pani Różsiewicz, był
w Magdeburgu, a mówił niema i być może ich wogóle już niema, może nie żyją46.
A ja zajmuję się jakimiś ogrodami.
17 maja Dziśśniła mi się Marysia, że jechała furą do domu, a ja wyjrzałam prze
okno, zobaczyłam ją, i zaczęłam wołać,:
„Marysia, Marysia!” Ona mnie zobaczyła, zeskoczyła z fury, rzuciła się do mnie
i zaczęła mnie ściskać i całować. Tak żywe odczuwałam jej pocałunki. Była
uśmiechnięta i dobrze wyglądała. O Boże. Boże, czy ja tylko we śnie ją zobaczę?
Jest mi niewymownie ciężko. Teraz zaczynam nie znosić wszystkich ludzi, z którymi
mam do czynienia. O Boże, daj mnie żeby dzieci powróciły, a jeżeli nie, daj
mnie możliwość wyjechać stąd. Pojadę, albo do Rosji, albo do Anglji, nie zostanę
w Polsce.
46 Najprawdopodobniej chodzi o rodzinę pani Fajans.
DZIENNICZEK NINY FAJANS
22 maja Śnił mi się Borys. Siedziałam przy oknie w swojem pokoju, on przeszedł
mimo, w swojem jasnem letniem płaszczem, spojrzał na mnie, uśmiechnął się
i skierował się na ganek, a ja musiałam się do przedpokoju odmykać drzwi i… obudziłam
się.
25 maja Wszystkie te dnie pracowałam usilnie w ogrodzie jednym i drugim, teraz
już wszystko skończyłam. Po co to robię, nie wiem sama, mnie wcale to
wszystko niepotrzebne. Tylko dla tego żeby pracować. Wczoraj nocowałam
u p. Jagint, poszłam do niej odnieść książki, a ona mnie zostawiła nocować mnie
tam teraz obojętne co ja robię. Jestem dziś w okropnym stanie. Chciałabym umrzeć.
Nie chcę do nikogo iść, mnie się zdaje, że każdy mnie oskarża, że ja nie uratowałam
dzieci. P. Szumińska starsza niedawno robiła aluzje że może dzieci rozstrzelali.
Chodziłam cały dzień, jak martwa. Wczoraj i dziś pada deszcz, jest bardzo zimno,
drzewa u mnie mało, pieniędzy też nie mam. Nie wiem co będę robić dalej. Ach,
mnie jest wszystko jedno.
27 maja Jest mi niewymownie ciężko. Nie jestem i teraz zupełnie normalna. Póki
jestem na pracy w stołówce i obok mnie przewija się cały korowód obcych twarzy,
którymi ja poniekąd się opiekuję, z jednym porozmawiam, z drugim powspółczuję
w jego biedzie, z trzecim pożartuję, w tedy nie myślę o sobie, ale z chwilą
kiedy przyjdę do domu i usiądę przy oknie, zaczynam coś robić, reperować, nie
mogę usiedzieć, ciągnie mnie gdzieś iść. Wczoraj naprzykład, musiał przecież sobie
połatać i pocerować bieliznę, bo już niema co nosić i musiałam przemocą trzymać
siebie na miejscu, tak mnie ciągnęło rzucić wszystko i gdzieś lecić. Ale przemogłam
i nie poszłam. Zresztą do kogo pójdę?
Wszyscy albo prawie wszyscy tylko udają dużo sympatii dla mnie, a jestem
pewna, że mogę miesiącami do nich nie przychodzić i oni nawet nie pociekają się,
co ze mną się stało. Do Krasrzew(?) nie będę już chodzić, już prawie przestałem, bo
ona zawsze tak wymyśla na polaków, strasznie się zrobiła patrjotka białoruska,
u Gabr. znów w początku było to samo, z tą różnicą, że szowinizm ukraiński, a teraz
ta niemka powróciła i p. Gabr. połączyła się z p. Waje na tym tle zgodnej nienawiści
do niemki, chociaż przedtym kłóciły się. A nienawiść ta ma źródłem, to że
tamta domaga się swoich rzeczy a ich już dawno nie ma. P. Pozeler jest dobra kobieta
i może mnie i współczuje, ale zawsze czuję, że ona nie wierzy, że dzieci mają
żywe i mogą powrócić i to okropnie okrutnie krępuje całą moją istotę, kiedy u niej
bywam, ona i całe jej towarzystwo są tacy zajadli narodowo.
P. Jagint? Tak z nią czasami można porozmawiać, bo ona tez jest tak jak ja;
z jednej strony mąż polak i córka tym samym a z drugiej strony samą jest rosjanką,
ciągnie do Rosji. Ale ona przeważnie mówi o sobie, o swoim handlu i o Lusi, i to
mnie drażni. Zostaje Janka, ją bardzo lubię, poczciwa dusza, no i poniekąd związana
jest z moją sprawą, ale ona ma teraz swego Alka i cała zaprzątana jest właśnie
swoją przyszłością.
310 DOMINIK FLISIAK
Tymczasem czas idzie, pod koniec maja, blisko miesiąc jak wojna się zakończyła,
a ja żadnej wiadomości nie mam do tego czasu, I czy będę miała? P. Walczakar(?)
mówi, że ona nigdy wątpiła, że Tolek powróci, tymczasem ja nie ma tej
pewności, odwrotnie czasami ogarnia mnie okropna rozpacz i uczucie strasznej
pustki. Czy to zależy od mojego usposobienia (dzieci zawsze nazywały mnie „pesymistką”)
czy jest jakieś przeczucie?
Prędzej by było ciepło, będę wtedy po pracy chodzić na planty i tam siedzieć
i czytać, trudno, trzeba się przyzwyczaić do myśli i do uczucia samotności.
2 czerwca Tak dawno już nie pisałam. 28 go, akurat w dzień moich urodzin
przyjechał brat. Bardzo miło spotkaliśmy się. On jakoś zmienił się w stosunku do
mnie, jakieś ciepło odczuwam w nim. Widocznie jednak przekonał się, że mogę
sobie dać radę i bez niego i poczuł siebie trochę nie w porządku względem mnie.
Krótko mówiąc, dobrze nam było ze sobą. Odczułam w nim naprawdę swego bliskiego.
I było mnie to bardzo przyjemne w mojem osamotnieniu i opuszczeniu.
Przywiózł mnie dużo produktów, masła, mleka, śmietany, jaj. Był rano, obiecał
przyjść jeszcze po południu, ale nie przyszedł, chociaż ugotowałam obiad i czekałam
do godziny 5 ej. Ale wczoraj, 1 go, to znaczy znów w dzień w dzień moich
imienin, przyjechał znowu, nawet nocował u mnie. Bardzo dobrze spędziliśmy wieczór,
ja poszła spać do pokoju Juzi(?) jemu odstąpiłam kanapę. Dzisiaj przyszedł po
południu i zjadł obiad, który ugotowałam z kawałka kury, co on przywiózł. Atmosfera
była bardzo przyjemna. Obiecał przyjechać następnego tygodnia i dopytywał
się cały czas co mnie przywieść, aż mnie wzruszył tym. Widocznie postanowił sobie
za obowiązek jednak zatroszczyć się
o mnie w czasie nieobecności dzieci, bo on
jest głęboko przekonany, że one powrócą. Dziś w nocy zdarzył się koło naszego
domu wypadek, zabity jakiegoś człowieka. Słyszeliśmy nad ranem strzały, ale nie
przypuszczaliśmy że z tego coś wynikło. A rano, kiedy brat wyszedł przynieść mnie
wody, powrócił i mówi, że koło ganku leży człowiek zabity. Wygląd jego był
okropny. Cała kałuża krwi. Co to było– niewiadomo. Przypuszczalnie porachunki
polityczne47.
W przeddzień przed Bożym Ciałem to znaczy31-go maja, modliłam się o prosiłam
Boga, żeby dał mnie znak, że dzieci żywe, błagałam żeby ktoś z nich mnie się
przyśnił na znak że żywe. Wtedy przyśniła mi się Marysia, że powróciła; poszły
z nią do Gabr. była wesoła, a włosy miała jasne.
Na druga noc prosiłam, żebym P. Bóg dał mnie jeszcze raz znak. I przyśnił mi
się Borys, ale jakiś taki duży, postarzały, zmieniony na twarzy. Na trzecia noc już
nic nie prosiłam, ale widziałam bardzo niejasno Józefa, jak– dokładnie nie mogę
sobie przypomnieć. Dziś– z soboty na niedzielę przyśnił mi się znów Borys, że
skierował się do moich drzwi, a ja wyskoczyłam na ganek i słyszę: za początku (?)
jakby westchnienie ulgi o potem widzę
jego, jak stoi nieruchomo, ubrany w jakieś
ciemne podróżne zakurzone ubranie, z plecakiem. Był taki wysoki, wyższy jak
47 Szerzej na kwestię konfliktów politycznych i społecznych patrz: M. Zaremba, Wielka
trwoga. Polska 194401501947. Ludowa reakcja na kryzys, Kraków 2012.
DZIENNICZEK NINY FAJANS
zwykle. Rzuciła się do niego, upadłam przed nim na kolana, on chwycił mnie
w objęcia, przytulił do siebie, zaczął uspokajać wołać: „mamusiu, mamusiu”, po
policzkach jego ciekły łzy, a ja szlochałam i myślałam(?), że zemdleję. Obudziłam
się płakałam. Żyję teraz podwójnem życiem, jednem – takim smutnem we dniu,
i drugim wzruszającym kiedy obcuję z dziećmi– w nocy.
Wczoraj wieczorem wydarzył się jeden nie bardzo przyjemny wypadek, o którym
teraz nie chcę teraz jeszcze nie pisać.
(P.I.) pantofle).
24 czerwca I znów nie pisałam tak dawno. Trzeba będzie postanowić pisać choć
krótko co dzień. Dziś jest Zielone Święta prawosławne Jana dla katolików. Imieniny
panny Janki. Upiekłam jej torcik, przełożyłam truskawkami i bitąśmietaną. Pójdę
o godzinie 3 ej do niej. Tak dawno już u niej nie byłam, ciągnęło mnie do niej
cały czas, ale tak nie można, muszę przyzwyczajać się być samej. Poco będę zawracać
głowy swoim znajomym sobą. 3 tygodnie już nie pisałam w dzienniczku. Brat
obiecał jeszcze raz przyjechać i przywieść różne rzeczy, a tymczasem nie przyjeżdża
i nie przysyła. Widocznie myśleli, że im się przydam, że będą mogli umieścić
dzieci u mnie na stancji a tymczasem to się nie uda, bo nie mam mieszkania. Ja sama
bardzo żałuję tego, bo było by mi bardzo wygodnie z nimi, miałabym utrzymanie
i opał. Ale cóż ja zrobię, nawet, jeżeli by mieszkanie było na moje imię i to nie
mogłabym nikogo wziąść
bo wszystkie pokoje są zajęte i nie mam prawa odmawiać
mieszkania. Ale nie chcę
wogóle o tym myśleć; jeżeli dzieci nie powrócą, to postaram
się wyjechać z Białegostoku, to moje najgorętsze życzenie. Co ja robiłam za
ten czas? Pracowałam dużo na ogrodzie, przy domie i tam, przy misji, prawie
wszystko opielam i wymoty(?) kazałam już, niedługo trzeba będzie motykować kartofle
i kapustę drugi raz. Staram się pracą zagłuszać
swój ból wewnętrzny, ale nie
zawsze to pomaga. Prawie już
nie ma m nadzieji, że dzieci. Już powracają ze strony
angielsko-ameryk. a ich niema. A to słyszałam od niektórych osób bynajmniej mnie
nie dodaje otuchy. Wojskowy, znajomy Irki Izatunów, który przyją
mnie jej adres,
powiedział, że gdzieś, gdzie on się zatrzymał w lutym, jakiś męszczyzna powiedział,
że na własne oczy widział, jak Borysa rozstrzelali pod więzieniem. A ja tak
głupio zrobiłam, że nawet nie spytałam adresu tego mieszkania; na drugi dzień
chciałam dowiedzieć się co to był za męszczyzna, bo nazwiska on nie wiedział. Dalej,
znajomy Irki Gabr. który niedawno powrócił z ang. strony, a był w więzieniu
wtedy kiedy i dzieci były, opowiadał Irce, że on widział, jak wyprowadzali Marysię
do samochodu w czarnem skórzanym(?) płaszczem i butach z cholewami i zatem
buty kazali zdąć. Nie ni rozumiem, to koszmar jakiś. Wczoraj w gazecie przeczytałam,
że w Gdańsku była fabryka mydła z tłuszczu ludzkiego, a Gabr. utrzymuje, że
wtedy wywozili do Gdańska a Marysia taka tęga, o Boże, mogli ją wziąść na mydło.
Chyba oszaleję, poco ja żyję. Pójdę jutro do Czerw. Krzyża choć nie mam nadzieji,
ale poproszę o wczęcie poszukiwań. O Boże, Boże, jak ja będężyła bez
nich? Chciałabym pojechać do Rosji, jeżeli oni nie powrócą.
DOMINIK FLISIAK
Tylko co chodziłam do ogrodu po buraczki i i zastałam tam pod drzewem kilku
sowietów kolejarzy na majówce, pili wódkę, przeprosili mnie, że tutaj siedzą, z powrotem
szłam i dałam im rzodkiewki na zakąskę, bardzo dziękowali i obiecali mnie
węgla przynieść, pytali gdzie ja mieszkam i jak moje nazwisko. Czekałam, czy
spełnią swoją obietnicę. Chciałabym, – nie dlatego, żeby mieć węgiel, chociaż mnie
on bardzo jest potrzebny, ale dla tego żeby wierzyć ludziom. Sprzedałam karnisz
pani Tryburskiej za 100 zł chciała u mnie jeszcze kupić stolik biały, który stoi
u p. Danis, ale coś nie przychodzi. A pieniądze mnie bardzo są potrzebne. Jeszcze
sprzedałam jeden zeszyt nut za 150 zł i jeszcze kilka pozostawiłam u jednej nauczy(
cielki?) muzyki może się uda sprzedać. A z drzewem taka rzecz: u mnie już
prawie niema i raz wieczorem pan Izymb. mówi do mnie, że on widzi, że u mnie
niema drzewa, a w składziku na górze leży moje drzewo, mogę jego wziąć. Bardzo
się dziwię, bo o ile sobie przypominam, Borys już nie miał drzewa, ale zdaje się, że
Trybur. jak przenieśli się
do nas, z początku nie mieli drzewa i palili naszym, to
może potym jak wyjeżdżali, zostawili dla mnie drzewo. W każdym razie bardzo to
było na czasie i bardzo byłam wzruszona tym. Czytam teraz „Przeminęło z wiatrem”
nareszcie dostałam tę książkę. Na pracy było troszkę nieporozumień, ale
o tym napiszę drugi raz.
29 czerwca Dzisiaj jest święto- Piotra i Pawła, leje deszcz, a mnie trzeba iść do
Danowskich po nuty, potem chciałam wstąpić do p. Jagintowicz, też zabrać niektóre
rzeczy, a pod wieczór do Janki; umówiłyśmy z nią iść do kościoła, ale nie wiem
co z tego będzie. A jutro chciałam iść do Rokin(?), ale zdaje się, jeżeli będzie taka
pogoda, to nic z tego nie będzie.
Myślałam, że dużo napiszę a tymczasem pustki takie w głowie i w sercu. Zdaje
sięże utworzył się już Nowy Rząd Jedności Narodowej, może już będzie lepiej48.
26 lipca Coś nie pisze się teraz u mnie w dzienniczku. Pisałam ostatni raz 29
czerwca, prawie miesiąc temu nazad. Za ten czas dużo można by było napisać. Była
u mnie p. Dąbrowska 5 dni, bardzo chciała u mnie wogóle zostać, ale jakże, mogę
ją wziąść do siebie, kiedy sama nie wiem gdzie będę? Oprócz tego jej głuchota na
mnie nie dobrze działa. Odprowadziłam p. Dąbrowską i w następną sobotę poszłam
pieszo do Bokin. Byłam tam w niedzielę i w poniedziałek powróciłam. Znów pieszo
w deszczu. Rzeczy, które daliśmy na przechowanie okropnie są zniszczonezabrudzone.
Zaproponowałam że odda(?) mnie- kupili lustro stół i krzesła, za łóżko
już dostałam 1 kg. słoniny, a i za stół i krzesła mam dostać masła i mąki, ale kiedy
to będzie- niewiadomo. Książki (których zostało bardzo mało), poduszki i ubranie
męża prosiłam mnie przynieść. Obiecali, ale zdaje się to będzie „obiecankicacanki”.
Dostałam zapomogę 300 zł z kolei, ale za to pensię wypłacili dopiero
48 Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej powołany został
28 czerwca 1945 r. Skupiał on
przedstawicieli m.in. Polskiej Partii Robotniczej, Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Polskiej
Partii Socjalistycznej. Funkcjonował do lutego 1947 r.
DZIENNICZEK NINY FAJANS
wczoraj, zrobili listę płac, gdzie tam figurowałam. P. Dąbrowska sprzedała 1 zeszyt
nut w Wilnie(?) i przysłała mnie 100 zł, ale mnie się zdaje, że ona wcale nie sprzedawała,
a przysłała mnie od siebie. Jestem już drugi tydzień u P. Pandereckiej i nocuję
u niej, p. Krysia pojechała do Zbyszka do Sopotu z p. Pazd nieprzyjemnie spać
w takiem rozwalonym doku. Jestem jak na letnisku, siedzę sobie po pracy na balkonie
z książką w ręku, mam dobre obiady, a swoje produkty, najgłówniej cukier,
tłuszcz i drzewo zachowam na następny miesiąc. Sąsiad jej p. Podbiet(?), który jest
komornikiem teraz, ma dla mnie jakieś wieczorowe zajęcia, nie dużo tego będzie-
2 razy na tydzień praca biurowa, ale może dostanę jakieś 150– 200 zł. I to dobre,
trzeba będzie szyby wstawić w zimowe ramy i coś na nogi obmyślić, poprawić
deszczówkę i kupić pafucie (?), pieniądze się przydadzą. W poniedziałek pójdę
pierwszy raz do niego. W ogrodzie już miałam 3 kalafiory, jeden przyniosłam
p. Pazd. Jeden sama zjadłam przedtym i trzeci odniosłam dla Janki. Dużo jest już
fasoli, głównie kapusty, na pewno już kartofle. Jutro być może przyjedzie siostra
p. Pazder i ja już pójdę do swojego pokoju. Dobrze mnie tutaj, ale ból mój wszystko
jedno mnie nie opuszcza i muszę być sama. Niema i niema nie od moich dzieci, one
nie żyją, już jestem prawie pewna tego. P. Białow. dostała niedawno depeszę od
córki, jest w Szwajcarji, jeżeli by moje dzieci żyły, już napewno by mnie dały znać
o sobie.
P. Aleksander urządził się w Wrocławiu, Janka w jesieni tam pojedzie, myślę, że
mnie przydzie zimować w Białymstoku, potym, jeżeli dzieci w ciągu zimy nie powrócą,
postaram się pojechać tam też. Może p. Aleks który będzie zajmował kierownicze
stanowisko w fabryce jedwabiu urządzi mnie u siebie, da jakieś zajęcie.
Najwięcej chciałabym pracować albo przy jakimś majątku, zarządzać ogrodem, albo
w bibljotece.
28 lipca Wczoraj była rocznica wkroczenia sow. wojsk do B-stoku. Czytałam
swój dziennik z zeszłego roku, co ja pisałam wtedy i co przeżywałam. Przeżywaliśmy
wtedy odstępowanie niemieckich wojsk, byliśmy w przededniu frontu. Przypominam
sobie tak wszystko bardzo dokładnie. Wczoraj tutaj była wielka uroczystość,
Janka poszła do kościoła, bo mówi, że dla niej ten dzień dużo oznaczał, bo
był dniem oswobodzenia jak Maryli. A ja wcale nie mam radości w sercu chociaż
powinnam bym była się cieszyćże nareszcie już nie będzie niemców. Ale myślę, że
dzieci moje nie żyją, bo jednak ze strony amer.-ang. przychodzą ludzie, a ich niema
i żadnej wiadomości nie mam. Jeżeli by oni byli żywi, nie może być, żeby nie dali
znać o sobie. Widocznie, ich już nie ma na tym świecie. O Boże, jak ciężko, jak
ciężko, jak nie chce mi siężyć.
2 VIII 45 Jestem znów już od dwóch dni u siebie, bo przyjechała siostra p. Pandereckiej.
Dziś w nocy przyśnił mi się sen i z początku dzieci, nie byłe jeszcze nie
duże i Marysia niosła na ręku małe dziecko, które też było moje, a ja mówiłam, żeby
nie upuściła na ziemię, bo za prędko idzie. Potym było jakieś duże mieszkanie,
dużo ludzi, znów jakby moje dzieci jeszcze maleńkie i tańczyły wciąż i potym rap
DOMINIK FLISIAK
tem drzwi się otworzyły, wszedł mąż, w czarnym surducie, w berecie, pastorkiem(?),
bardzo wysoki wychudły, z zapadniętymi policzkami. Szedł prosto do
mnie i wołał „Nino, Nino”, wszyscy się rozstąpili, zrobiła się wielka cisza, a ja
upadałam przed nim na kolana i zawołałam: „zabierz mnie, zabierz prędzej stąd”.
Obudziłam się, i pomyślałam, że już napewno nikogo, nie ma tutaj, na tej ziemi, że
czuwają na mnie tam, och żeby prędzej iść do nich.
DZIENNICZEK NINY FAJANS
Abstract
DIARY OF NINA FAJANS. UNKNOWN SOURCE FOR RESEARCH ON
AND THE BARBICAN MISSION AND THE FATE OF THE NEOPHYTES
DURING WORLD WAR II
In the interwar Poland, members of the Barbican Mission to the Jews operated in
the multinational and multi-religious Bialystok. The organization was associated
with the Anglican Church. Her activity was to spread Christianity among Judaism.
The head of the Barbican Mission to the Jews operating in Poland was pastor
Piotr Gorodiszcz. One of his closest collaborators was Jozef Fajans, whose wife
Nina was Orthodox. She was the only representative of the mission that survived
the extermination of Jews by the Germans. The persecution did not bypass the
neophytes because, according to Nazi Germans racism, the Jews were also Jews
who had left Judaism. During World War II Nina Fajans lost all her family and
friends.
The cards of her memories one can see the fading hope that her loved ones have
escaped death and will soon see them. Over time, it is that she is dead and she has
to reconcile with her and find her in the new situation. In the diary you can find
a clear aversion to the Germans and chauvinism among the people with whom they
contacted. An interesting element of memories is the analysis of human attitudes,
relationships, mutual affection and antipathy. After World War II Nina left
Bialystok and came to Wroclaw. The departure was related to the fact that she did
not want to live in the town where her dead family lived. In Wroclaw, she
cooperated with Methodists. She died in 1970.
Keywords: Nina Fajans, memories, barbican, Holocaust, Wroclaw
Abstrakt
DZIENNICZEK NINY FAJANS. NIEZNANE ŹRÓDŁO DO BADAŃ
NAD MISJĄBARBIKAŃSKĄ I LOSEM NEOFITÓW
W TRAKCIE II WOJNY ŚWIATOWEJ
W okresie międzywojennej Polski w wielonarodowym i wieloreligijnym Białymstoku
działali członkowie Misji Barbikańskiej. Organizacja związana była
z Kościołem anglikańskim. Jej działalność polegała na szerzeniu chrześcijaństwa
wśród wyznawców judaizmu.
Szefem działających w Polsce barbikanów był pastor Piotr Gorodiszcz. Jednym
z jego najbliższych współpracowników był Józef Fajans, którego żona Nina wyznawała
prawosławie. Była jedyną przedstawicielką
misji, która przeżyła dokonaną
przez Niemców zagładęŻydów. Prześladowania nie ominęły neofitów, ponieważ
DOMINIK FLISIAK
w myśl hitlerowskiego rasizmu, Żydami byli także, ci, którzy odeszli od judaizmu.
W czasie II wojny światowej Nina Fajans straciła całą swoja rodzinę i przyjaciół.
Na kartach jej wspomnień można dostrzec gasnącą nadzieję, że jej najbliżsi
uniknęli śmierci i wkrótce się
z nimi zobaczy. Wraz z upływem czasu dociera do
niej to, że oni nie żyją, a ona musi się z tym pogodzić i odnaleźć w nowej sytuacji.
W pamiętniku można znaleźć zrozumiałą niechęć do Niemców i przejawów szowinizmu
wśród osób, z którymi się kontaktowała. Ciekawym elementem wspomnień
jest analiza postaw ludzkich, relacji, wzajemnych sympatii i antypatii. Po zakończeniu
II wojny światowej Nina opuściła Białystok i trafiła do Wrocławia. Wyjazd
był związany z tym, że nie chciała dłużej mieszkać w mieście, gdzie żyła jej zmarła
rodzina. W Wrocławiu nawiązała współpracę z metodystami. Zmarła w 1970 r.
Słowa kluczowe: Nina Fajans, wspomnienia, barbikanie, Holocaust, Wrocław
DZIENNICZEK NINY FAJANS
Bibliografia
Źródła drukowane:
Łoza Stanisław, Czy wiesz, kto to jest?, Warszawa: Wydawnictwo Głównej Księgarni
Wojskowej, 1938.
Piotr Gorodiszcz, Christ and the Jews. A review of the work for propagation of the
Gospel amongst the Jews under thee superintendence of rev. P. Gorodishz from the
1 October 1921 till the 1 May 1923, Równo, brak danych związanych z wydawnictwem,
1923.
Statut Chrześcijańskiego Towarzystwa Opieki nad Nawróconymi Izraelitami „Samarytanin”,
Białystok, brak danych związanych z wydawnictwem, 1935.
Prasa:
„Dwa Światy” – 1937, 1938, 1939
„Jutrzenka Białostocka” – 1939
„Pielgrzym Polski” – 1962, 1963
Opracowania:
Alabrudzińska Elżbieta, Misje Chrześcijańskie wśród Żydów w Polsce 1918–1939,
„Studia Judaica” 5: 2002 nr 2 (10)- 6: 2003 nr 1 (11), Księgarnia Akademicka –
Wydawnictwo Naukowe.
Alabrudzińska Elżbieta, Protestantyzm w Polsce w latach 1918–1939, Toruń: Wydawnictwo
Adam Marszałek, 2004.
Brzoza Czesław, Andrzej Leon Sowa, Historia Polski 1918–1945, Kraków: Wydawnictwo
Literackie, 2006.
Lechowski Andrzej, Białystok. Przewodnik historyczny, Białystok: Benkowski Publishing,
2009.
Mark Bernard, Ruch oporu w getcie białostockim, Samoobrona, zagłada, powstanie,
Warszawa: Żydowski Instytut Historyczny, 1952.
Marrus Michael R., Holocaust – historiografia, tłum. z języka angielskiego Agata
Tomaszewska, Warszawa: Wiedza Powszechna, 1993
Oniszczuk Jan, Wiśniewski Tomasz, Białystok między wojnami. Opowieść o życiu
miasta 1918–1939, Łódź: Księży Młyn Dom Wydawniczy Michał Koliński, 2011.
Pismo Święte Nowego Testamentu, tłum. z języka greckiego Seweryn Kowalski,
Warszawa: Instytut Wydawniczy PAX, 1974.
W poszukiwaniu religii doskonałej? Konwersja a Żydzi, pod red. Agnieszki Jagodzińskiej,
Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2012.
Wiśniewski Tomasz, Bóżnice Białostocczyzny. Żydzi w Europie Wschodniej do roku
1939, Białystok: „David”, 1992.
DOMINIK FLISIAK
Wiśniewski Tomasz, Misja Barbikańska w Białymstoku. Inwentarz materiałów.
Cześć I, „Zeszyty Naukowe Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku”,
tom 12, zeszyt 66, Humanistyka, Dział H, Prace Historyczne, Sekcja Wydawnicza
Filii UW.
Wiśniewski Tomasz, Nawracanie Żydów na ziemiach polskich. Misja Barbikańska
w Białymstoku, Łódź: Księży Młyn Dom Wydawniczy Michał Koliński, 2013.
Zieliński Tadeusz, Protestantyzm ewangelikalny. Studium specyfiki religijnej, Katowice:
Wydawnictwo CLC; Wydawnictwo Credo, 2014.
Zieliński Tadeusz, Schyłek istnienia Misji Barbikańskiej w Białymstoku na tle dziejów
brytyjskich misji wśród Żydów na ziemiach polskich, „Myśl Protestancka”,
2004, nr 1/2 (29-30), Fundacja Kultury Chrześcijańskiej.
Left to right:
Mrs Chik of China; Father Thoma of Syrian Orthodox Church; Rev. I. Luka of Cairo; Dr Wei of China;
Archbishop Seraphim; Archpriest Janson of Latvia; Archbishop Stephan of Sofia; Bishop Isariah of
India; Mr Manuda; Rev. Gorodiszcz of Poland.
First World Conference on Faith and Order, Lausanne 1927.
http://archives.wcc-coe.org/Query/detail.aspx?ID=81766
Miss Caldwell (the Bishop's niece), Bishop Heard of the African M. E. Church, Rev. Piotr Gorodiszcz at the World Conference on Faith and Order, Edinburgh, 1937.