posłuchaj

Strona wykorzystuje COOKIES w celach statystycznych, bezpieczeństwa oraz prawidłowego działania serwisu.
Jeśli nie wyrażasz na to zgody, wyłącz obsługę cookies w ustawieniach Twojej przeglądarki.

Zgadzam się Więcej informacji

News

Lion Hearts - recenzja
Kategoria: Białystok

HENRYR. LEW – LION HEARTS



Dostałemtę książkę od autora już jakiś czas temu i od tej pory noszęją w sercu jako wspomnienie świata, który uległ fizycznejzagładzie, ale który nadal mamy szansę ocalić od powtórnejśmierci przez zapomnienie. Nie chodzi oczywiście o starożytnyEgipt, Grecję czy Rzym, ale o świat Żydów europejskich – taki,jakim był do 1933 r. Pocieszające w tej opowieści jest to, że tenświat, okaleczony i trwale zmieniony, ale jednak przetrwał dodzisiaj na ulicach Melbourne, Nowego Jorku, Tel Awiwu i wielu innychmiejsc na naszej planecie. Tomek Wiśniewski dawno temu nazwał goAtlantydą, więc wyobraźmy sobie potomków mieszkańców tegozatopionego w prehistorii lądu, którzy przychodzą do nas i dająświadectwo temu, co dawno zniknęło z powierzchni Ziemi. RafaelRajzner, którego książkę po raz pierwszy wydał po angielskutenże Henry Lew, opisał swój świat w momencie zniszczenia,włączył reflektor i ciągle przerażony, ale czując nieodpartyimperatyw, żeby dać świadectwo temu co widział, skierował go nascenę zbrodni bez precedensu w ludzkiej historii. W trakcie lekturynasze serce staje, a ręka waha się, czy przewrócić kolejnąstronę. Niestety, serce Rafaela zatrzymało się w wieku 47 lat inie był już w stanie opowiedzieć nam kolejnej historii. OjciecHenry’ego, Lonek, nie był z kolei w stanie przetłumaczyćwspomnień Rajznera z jidysz, mimo ze język znał doskonale. Poprostu widział tam swoich bliskich idących na śmierć i nie był wstanie sięgnąć po pióro. Może dzięki temu udało mu się dożyćsędziwego wieku, ale kiedy poczuł zbliżający się kres, obarczyłtym zadaniem syna. Nie mógł spokojnie umrzeć, nie mając nadziei,że książka Rajznera zostanie przetłumaczona na angielski jakoistotne świadectwo czasu Zagłady.


HenryR. Lew nie tylko zadanie powierzone przez ojca wykonał, ale piszedalej - dostarcza nam w swoich już opowieściach nowe, mało znanefakty i pomaga uruchomić wyobraźnię, żeby dostrzec przeszłośćtak bardzo różną od tego, co widzimy wokół siebie. DziękiHarry’emu staje się to znacznie łatwiejsze, mimo że niesie zesobą również nieunikniony ból. Autor opisuje wybitnych ludzi,członków swojej rodziny, ale też pozornie obcych, w żaden sposóbz nim nie spowinowaconych. Obcych, którzy poprzez przymioty swegoumysłu i dokonania tworzą zastęp ludzi godnych, takich, o którychwarto napisać książkę i to nie jedną.


Wchodzimyna ulice Białegostoku końca XIX w., widzimy aktywną społecznośćprzywiązaną do miejsca swego urodzenia, ale jednocześnie powiązanąwięzami pokrewieństwa z bliższymi i dalszymi kuzynami na całymświecie. To jeszcze czas imperium rosyjskiego, więc często jeździsię do Moskwy, Odessy i Petersburga, Brześcia i wielu innych miastpod rządami cara. Jedna przestrzeń gospodarcza stwarza wielkiemożliwości rozwoju, z których przedsiębiorczy Żydzi skrzętniekorzystają. Zarobione pieniądze przywożą nad Białkę i tutaj jeinwestują; czują się bezpiecznie, więc powstają okazałe gmachyprywatne i publiczne. Kamienice z mieszkaniami na górze iwarsztatami lub sklepami na parterze, szpitale i uczelnie; w zasadzieto oni właśnie przekształcają Białystok w miasto murowane –marzą, żeby ich mała ojczyzna, ich hejm była jak najpiękniejszai marzenia przekształcają w konkretne plany i czyny. Nie zatrzymujeich pogrom carski z 1905 r., kiedy doświadczają nie pierwszej iniestety nie ostatniej rzezi dokonanej z politycznej inspiracji.Kontynuują swoje dzieło, dzięki któremu do dzisiaj możemy, mimowojennej pożogi, oglądać w naszym mieście liczne piękne gmachy.Lipowa, Warszawska, Sienkiewicza – czy wyobrażamy sobie Białystokbez tych ulic i zwróconych ku nim pięknie zdobionych fasad budynków? Nie zawsze znamy ich pochodzenie, więc warto sprawdzić historięnp. obecnej siedziby Wydziału Ekonomicznego UwB, Wydziału Prawa czymocno zaniedbanego budynku klubu Gwardia. Niestety do pamiątek zwielokulturowej przeszłości miasta zaliczają się też niszczejącedomy z zabitymi dyktą oknami rozsiane praktycznie po całym mieście.Gdzie pojechali w ostatnią podróż ich lokatorzy i właścicieledowiemy się ze stron zapisanych przez Harry’ego Lew, synaczłowieka o bardziej swojsko brzmiącym nazwisku Lonek Lew.

Autorbierze nas za rękę i oprowadza po ulicach Białegostoku, ale teżopowiada o ambitnych ludziach jadących się kształcić do Wiednia,Paryża i Lwowa. Przeprawiających się na inne kontynenty wposzukiwaniu szerszych horyzontów i powodowanych zwykłą ludzkąciekawością świata. Na stronach książki przewija się całagaleria znanych postaci, z przeszłości i z teraźniejszości; JanKarski, Ida Kamińska, Anthony Eden, Leopold Unger czy znany namTomek Wiśniewski, którego autor nie zawahał się umieścić oboktak znanych postaci. Jeżeli jeszcze nie wiemy dlaczego, to mamydodatkowy powód do przeczytania książki.

Jakzawsze w opowieściach o Żydach, zwłaszcza tych spisywanych przezŻydów, lektura dostarcza nam powodu i do śmiechu i do płaczu, awszystko to w bardzo wyrazistych barwach.

Sąjednak w tej książce sceny, które czynią ją wyjątkową. Widzimyludzi patrzących z balkonu na palące się getto warszawskie i zsatysfakcją opijających udane przedsięwzięcie Hitlera, ale teżkomendanta obozu ratującego więźnia i wywożącego go ku wolnościw bagażniku własnego auta. W innej scenie przyszły dyrektorPagartu wywozi ze Lwowa kolejne grupy żydowskich uciekinierówprzebrany w mundur SS, eskortując rzekomo pracowników niemieckichfirm budowlanych.

Lekturawarta polecenia, bo jak rzadko która pokazuje perspektywężydowskiego losu w XX stuleciu. Oczywiście nie jest to tylkoopowieść o Żydach, Polakach, czy Niemcach. Jest to przypowieść okondycji człowieka; jak mówił synowi Lonek Lew, nie ma dobrych izłych narodów, są po prostu dobrzy i źli ludzie. Warto zwdzięcznością wspominać tych dobrych i nie zapominać, gdzie mogąnas zaprowadzić źli. Szalom !


KrzysztofGodlewski

2018-01-01 18:41:26