News
Latem 1941 r. Niemcy nakazali kilku gospodarzom m.in. z Radul, Rzędzian i Babina, aby ci furmankami wczesnym rankiem przyjechali do Białegostoku. Matylda Kurowska miała wtedy czternaście lat i mieszkała w Radulach. Ojciec pani Matyldy był jednym z wyznaczonych do przewożenia żydowskich rodzin wraz z dobytkiem do tworzącego się getta.
Pani Kurowska kilka razy była z ojcem, pilnowała koni. Pamięta,że podjeżdżało się pod dom m.in. przy ul. Lipowej. Żydzi ładowali swój dobytek i ojciec pani Kurowskiej jechał w okolice ulic: Częstochowskiej i Żabiej. Zapamiętała pewien drewniany dom przy ul. Artyleryjskiej, obok którego stał młyn. Mieszkała tam m.in. Żydówka, miała chyba ze 60 lat, zastanawiała się,dlaczego spędzają ich w jedno miejsce. Była bardzo uprzejma. Z tego domu ładowano meble, ubrania, pościel i lustro, wysokie aż do sufitu i zapakowane, aby się stłukło. Za tę usługę Żydzi dawali materiały na garnitury, gotowe ubrania, meble. Jedyną pamiątką, którą pozostała po Żydach był dzbanuszek z metalową przykrywką, który niestety potłukł się.
Marek Jankowski
Tekst był już publikowany w
2008 r.