posłuchaj

Strona wykorzystuje COOKIES w celach statystycznych, bezpieczeństwa oraz prawidłowego działania serwisu.
Jeśli nie wyrażasz na to zgody, wyłącz obsługę cookies w ustawieniach Twojej przeglądarki.

Zgadzam się Więcej informacji

Jasionówka - zostań koordynatorem tej miejscowości - jewishbialystok@gmail.com

Jasionówka - szkoła żydowska
Za "Jasionówka. Historia i teraźniejszość" (FB)
Za "Jasionówka. Historia i teraźniejszość" (FB)

Pan Yoram Shiloach z Izraela i jego trzy córki, Maayan Bar-Niv, Sharon Gur, Inbal Shiloach, przywiozły ze sobą zdjęcia z rodzinnego albumu. Kilka z nich przedstawia szkołę żydowską w Jasionówce. Jako opis do zamieszczonej dziś fotografi niech nam posłużą wspomnienia Berla Szustera, zawarte w książce "I Will Die Tomorrow, But Not Today".

„Pamiętam naszą szkołę, był to budynek z placem. W środku były sale lekcyjne, w których prowadzono nauczanie. W szkole językiem wykładowym był język hebrajski. Uczyliśmy się również języka polskiego. Język jidysz (żydowski) był językiem mowy potocznej, posługiwaliśmy się nim w domu i na ulicy.
Szkoła położona była pomiędzy dworem, z lewej strony, a kościołem katolickim, znajdującym się kilkaset stóp na prawo. Między szkołą, a kościołem usytuowane były liczne sklepy mieszczące się w prywatnych domach. W pobliżu szkoły znajdował się sklep z czapkami, a także dom, licznej rodziny Bermanów.

Jako chłopiec śpiewałem w chórze Chazan, prowadzonym w naszej szkole. Nauczanie prowadził Mełamed (czyli nauczyciel w szkole żydowskiej o charakterze religijnym- chederze) lub Rebe (rabin). Uczyli oni nas czytania po hebrajsku modlitw i innych powiązanych z tym rzeczy. Podczas nauki Mełamed stosował ścisłą dyscyplinę. Z powodu braku jednej ręki nazywany był przez nas Yad Ecbad (jedna ręka). Kalectwo, nie przeszkadzało mu jednak w wymierzaniu niesfornym chłopcom razów skórzanym pasem. 

Nasza szkoła sąsiadowała z drugiej strony z piekarnią, w której za kilka groszy można było kupić najsmaczniejsze na świecie słodkie bułeczki. Ich smak rekompensował mi długie spacery z domu do szkoły, po prostu były one warte „zachodu”, prawdziwa ambrozja dla młodego chłopca w wieku 4 lub 5 lat, z Jasionówki. Dorośli zazwyczaj raczyli się w piekarni ciemnym pieczywem posmarowanym gęsim smalcem.
Przyznam, że jako młody uczeń miałem w nauce duże zaległości. Przez większość czasu pobytu w szkole rysowałem i rysowałem, zamiast skupić się na nauce. Było to szczególnie widoczne podczas lekcji prowadzonych przez bardzo młodą nauczycielkę, w której byłem szalenie zakochany. Różnica wieku zupełnie mi nie przeszkadzała. Miałem 8-9 lat, a ona około dwadzieścia kilka. Codziennie na lekcji szkicowałem jej twarz w założonym specjalnie w tym celu notatniku. Pewnego dnia nauczycielka podczas lekcji cicho podeszła do mnie od tyłu i stanęła za moimi plecami. Byłem zupełnie tego nieświadomy. Po lekcji poprosiła mnie o pozostanie i pokazanie jej swoich prac. Obejrzała je, a następnie przytuliła mnie i zapytała czy może go zatrzymać. Był to najpiękniejszy mój dzień, spędzony w szkole, który na zawsze pozostał w mojej pamięci. Niestety, podczas wakacji ukochana moja nauczycielka popełniła samobójstwo. Powodem tego był zawód miłosny. Człowiek, którego sama kochała, kierownik z garbarni Owsieja Mińskiego, zdradził ją. Z tego powodu byłem przygnębiony, a moje serce zostało złamane.
Ogólnie w szkole było fajnie i zabawnie. Zarówno w budynku szkoły, jak i na placu szkolnym graliśmy w różne gry i robiliśmy różne psikusy swoim nauczycielom, np. smarowaliśmy ich krzesła klejem tuż przed ich przyjściem na lekcję. 
W przedwojennej Jasionówce nigdy nie czułem się samotny. Do dziś pamiętam jak mój brat, Maier nosił mnie na ramionach do małej biblioteki, w której czytał mi książki i uczył gry w szachy.”
2023-12-28 16:36:41 history