Biejłkie Szuster - Grynsztejn ( Beyl'ke Shuster-Greenstein )
Początek burzy
(1939 – 1941)
[Z : "Pinkas Krinki", Tel-Aviv,str. 233,234]
Pod rządami Armii Czerwonej
Sztetl zaiste tańczył na ulicach. Wszyscy tryskali radością, rozmawiali o polityce, świętowali.
Kwiatami i owacjami witano czerwonoarmistów. Mój brat Hejkł ( Heykel ) biegał podekscytowany, mama płakała ze szczęścia i bólu z powodu nieobecności jej najstarszego syna. Pobiegła z nadzieją na zdobycie wieści o nim, na próżno.
Tymczasem rozpoczęło się nowe życie. Zlikwidowano wszystkie prywatne przedsiębiorstwa na rzecz kooperatywów, znacjonalizowano fabryki. Mój ojciec zatrudnił się w szewskim kooperatywie. Życie wróciło do normy.
Rozpoczęto zsyłki fabrykantów, w tym naszych sąsiadów, z którymi żyliśmy tyle lat. Ludzie byli przygnębieni, niepewni jutra. Z powodu zesłania naszych sąsiadów Poczebuckich ( Potchebutski ) kilku z naszego sztetla ocalało. Wymęczeni psychicznie, podupadli na zdrowiu żyli zmyślą o rewanżu. Depresja zapanowała w naszym domu: spodziewaliśmy się, że nas ześlą z powodu naszego stosunku względem partii. Moja matka została wezwana ale skończyło się na zastraszeniu, że ześlą by ktoś inny mógł przeżyć!
Tymczasem nadciągały tłumy uchodźców z Polski, wśród nich mój młody człowiek z Pabianic ( Pabianitz ). Wszystkim obcym nakazano w przeciągu trzech dni opuszczenie Krynek, wówczas miasta granicznego. Zdecydowaliśmy się na wspólną podróż (ja i mój młody człowiek) w głąb Rosji, korzystając z przywileju wyboru destynacji ze względu na mojego wujka. Ajzik (Ayzik) Cigiel (Tsigel ) był jednym z odpowiedzialnych za transport. Jechaliśmy do Mińska, mając nadzieję na powrót. Dziecięca wyobraźnia!
Z jęz. angielskiego tłumaczyła Joanna Czaban